Wspomnienie o Amber…

Precelkowi…

W tej Bajce to Ty mnie uratowałaś gdy z 23-kilowym impetem wpadłaś w moje życie.

Nie wiedziałam o Tobie zbyt wiele. Miałaś 10 może 12 lat. Starte do dziąseł zęby, wyciągnięte sutki, zanik mięśni i zerwane więzadło były śladami bardzo smutnej historii. Twojej przeszłości. Obiecałam Ci wtedy, że napiszemy nową historię – wypełniona miłością i szczęściem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mamy na to tylko 10 miesięcy…

Byłaś wielkości dużego kurczaka z wielkimi czarnymi oczkami i różowym noskiem smacznie nakropionym słodkimi pieguskami. Czasem, gdy spałaś liczyłam je w myślach gładząc Cię po wystających żeberkach. Taka cudowna. Taka malutka. Z łatwością mieściłaś się między ramionami. Choć nie lubiłaś tam długo spać. Ciągle się gdzieś śpieszyłaś. Każdego dnia pobijałaś rekordy w tuptaniu. Dookoła stołu, wkoło pokoju, przez bieżnie dywanu i trawę w ogródku. Czasem przystanęłaś by przez chwilkę przytulić własne odbicie w lustrze. Chodziłyśmy razem z Tobą. W deszczu i w słońcu. W dzień i ciemna nocą. Szybko weszłaś nam na głowę! Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to psia demencja. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że zabierze Ci zdolność widzenia (już wtedy nie słyszałaś zbyt wiele), zdolność poruszania, apetyt… Wtedy byłyśmy szczęśliwe.

Już nawet nie pamiętam kiedy zostałaś Precelkiem. Czy to zwijanie się bez przerwy w kłębuszek czy może odgłos chrupania śmierdziuszkowych ciasteczek przyniósł to skojarzenie?

Na próżno teraz wyczekuję poranków by obudzić się z nosem w Twoim mięciutkim biszkoptowym futerku. Przecież Ty i tak nie wstawałaś o świcie. To przechadzki nocą kochałaś najbardziej. Tuptając czasem bez sensu z jednego dnia w drugi. Godziny i minuty bliskości i czułości. Zwykłego niezwykłego szczęścia. Bo zawsze go ze sobą przynosiłaś na tych chudych chwiejących się łapkach. Tania mówi, że to dzięki Tobie przeżyła najpiękniejsze wschody słońca. I to dzięki Tobie dziki lis nie chodził głodny. Podkradał się nocą by wyjeść Twoja karmę. Takim byłaś niejadkiem Precelku… Często żartowałyśmy z tego, że to niemożliwe, że jesteś labradorem.

Na próżno teraz wyczekuję wieczorów kiedy rozmawiałyśmy przez dotyk – tak bez słów. Ty na swoim łóżeczku wiercąc się wiecznie i ja gdzieś pomiędzy każdym Twoim bezruchem. Opowiadałam Ci jak minął mi dzień. A Ty ile dostałaś smaczków od sąsiadów, którzy Cię uwielbiali. I o tym jak bardzo nie lubisz gdy próbują głaskać Cię po główce. Mówiłaś też, że uwielbiasz tego szczeniaka sąsiadów, który czasem uciekał przed swoim panem do Twojego ogródka. Śmiałaś się z tego, że codziennie pobijasz rekordy w odrywaniu Tani od pracy by choć na chwilę wylądować na jej rękach.

Najbardziej lubiłam gdy zapominałaś gdzie jest Twoja podusia i miękko lądowałaś pycholkiem na mojej szyi. Czułam wtedy Twój ciepły oddech i każde Twoje mruknięcie. Czasem tylko milczałyśmy.
Została podusia… bez Ciebie Precelku. Ona została tu dla nas. Wciąż pachnie jak Ty!

Większość Twojego życia spędziłaś produkując słodkie szczeniaki rodem z reklamy Andrexa. Nic pięknego tam nie zaznałaś. Ale piękna jest Nasza historia. Wciąż jest. Ona się tu nie kończy. Piękna miłość zostaje. Żyje z Nami i w Nas. Tak jak Ty, Precelku…

Agnieszka

Poprzednie wpisy:
List od labradorki Amber do przyszłego opiekuna ❤ – nieaktualne
Piękna Amber w fotografii. Do adopcji
Trzymajmy kciuki za zdrowie naszej Amber ❤
Wieści o Amber, niesamowicie przyjaznej suni, która czeka na dom
List od Amber, wcześniej – bezimienna labradorka
Bezimienna labradorka w bardzo brzydkim stanie… trafiła pod naszą opiekę – uaktualnienie

Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem Labradorka Amber za tęczowym mostem

9 thoughts on “Wspomnienie o Amber…”

  1. Kochana Pani Agnieszko, czytając Waszą historię płakałam ze wzruszenia.
    Gdy odchodzi miłość naszego życia ból jest ogromny. Najważniejsze, że Amber odeszła w spokoju i otoczona miłością. Na pewno była szczęśliwa i to jest najważniejsze. Ja po stracie Tofisia płakałam okropnie i bez końca. Na szczęście miałam przy sobie Azę a po trzech miesiącach zaadoptowałam Leośka i Zgredzia. Do dzisiaj płaczę za Tofikiem ale pozostałe psiaki podtrzymują mnie na duchu. Proszę płakać ile wlezie to trochę pomaga. I proszę mieć otwarte serce na nową miłość to też pomoże. Buziaki.

  2. Nic tylko plakac:(:( Amber miala cudowny domek choc na krotko…Mi tez stasznie brakuje naszego Grandzia Vel Czamelka..Spieszmy sie kochac nasze psiaki tak szybko za szybko odchodza…

  3. Piękny list pożegnalny i przecudowne zdjęcia, na których widać jak trudną przeszłość miała ta sunia i jakie to szczęście, że u kresu tego koszmaru spotkała właśnie Panią – tacy ludzie są aniołami dla psów…

  4. Boże ,mineło prawie 10 miesięcy jak odszedł nasz KOKO,a ja codziennie budzę się z myślą,że zobacze go rano na kanapie w pokoju mojej chorej córki i codziennie mówie cześc Kokuś do zdjęcia na lodowce,jego królestwa.Ból jest nadal ogromny i łzy.Piękny,wzruszający wpis ,dziękuję.Kasia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *