Labrador Retriever to cudowny pies rodzinny. Jego obecność w domu ogrzewa atmosferę. Miły ludzkiemu oku jest widok, kiedy po obiedzie zasiadamy z kawą w fotelu, a nasz labiszon zajmuje poczesne miejsce na kanapie, z łebkiem na poduszce, a bywa, że z tyłeczkiem pod kocykiem. Jego majestatyczne chrapanie ma dla właściciela – towarzysza psa właściwości kojące i budzące wokół serca miłe ciepło. A chwile, kiedy jesteśmy w domu jedynie w towarzystwie naszego pupila zdają się być magicznym czasem, kiedy możemy powierzyć jego kudłatemu uchu największe tajemnice i troski, których nie zrozumiałby żaden „dwunożny”. Dom, w którym mieszka labrador jest naszym azylem, w którym możemy przebrać się w najstarszy dres i całkowicie rozwleczoną bluzę, a i tak ciepło psiego futra przytulonego do naszych nóg da nam do zrozumienia „Dla mnie i tak jesteś najwspanialszy!”. W domu, w którym mieszka z nami czworonożny Azor, Reks, czy bardziej arystokratyczny Sezam, Jowisz, tudzież Madera lub Czedar, panuje pełna akceptacja ludzkich dziwactw, absolutna tolerancja dwunożnych odchyleń od normy, zaś jedynym ludzko – psim nieporozumieniem pozostaje kwestia spieszenia się zegarka w psim żołądku o co najmniej pół godziny.
Czytaj dalej POPROSZĘ KAWĘ, CZEKOLADĘ I BISZKOPTA – Część III