Po wielu latach życia w poniewierce Wandzia poznaje znaczenie słowa ‘dobroć’
Czy wiecie, że Wanda to według legendy córka Kraka, władczyni Krakowa? Niestety nasza Wandzia nie mieszkała ani w pałacu, ani w domu, ani nawet w budzie. Traktowana jak bezużyteczny przedmiot nigdy nie zaznała domowego ciepła, ale spała w zapyziałym, zawilgotniałym pomieszczeniu i karmiła się odpadkami. Nie chodziła na spacery, chyba że w poszukiwaniu jedzenia, nie przytulała się do człowieka, chyba że przez przypadek otarła się o czyjąś nogę. I tak minęło wiele lat.
Na szczęście znaleźli się ludzie, dla których los suni nie był obojętny i którzy zawalczyli o to, by swoją jesień życia spędziła w miłości, otoczona troską i szacunkiem.
Obecnie Wandzia pomieszkuje u pani Julii otoczona stadkiem kilku labradorów rezydentów. Sunia już pierwszego dnia pokazała się z jak najlepszej strony, zaskarbiając sobie sympatię wszystkich domowników. Jest grzeczna, spokojna i przepełniona miłością, którą chciałaby każdego obdarzyć. Mimo, iż została zabrana ze schroniska, zachowuje czystość, a nawet, ku zaskoczeniu Opiekunów, sygnalizuje potrzebę wyjścia na siusiu. Wanda jest spragniona obecności i uwagi człowieka. Zachowuje się tak, jak gdyby chciała w ekspresowym tempie nadrobić lata spędzone w samotności. Uwielbia być przytulana i głaskana najchętniej po brzuszku, który ochoczo pokazuje, co świadczy o jej zaufaniu do człowieka.
Pomimo niedowidzenia sunia szybko odnalazła się w nowym miejscu. Brak wzroku rekompensuje jej wyostrzony węch i słuch. Rozpoznaje głosy Opiekunów i podąża za nimi, szczególnie, gdy dobiegają one z kuchni, co oczywiście nikogo nie dziwi, bo we krwi Wandy płynie labradorowa krew ? Doskonale radzi też już sobie ze schodkami, na szczęście tylko dwoma, które musi pokonać, by wejść do domu.
Tymczasowi Opiekunowie zaoferowali Wandzi dom, ale zadbali także o jej mocno nadszarpnięte zdrowie. Lata zaniedbań, tułaczka, żywienie się odpadkami nie mogły przecież nie zaważyć na stanie jej zdrowia. Sunia była mocno zapchlona, miała bardzo przerośnięte pazury i … poduszki. Brzmi niewiarygodnie, ale to niestety prawda. Winne temu są warunki, w jakich żyła oraz brak ruchu. Z pomocą Opiekunów Wandzia powoli stara się rozchodzić łapki, zetrzeć pazurki i uformować poduszki. Dzięki dobrej karmie już na przestrzeni tygodnia nastąpiła poprawa w przemianie materii naszej bidulki, wyładniała również sierść. Lada dzień Wanda zostanie poddana kompleksowym badaniom i będzie już można zastosować optymalne środki, by zapewnić naszej podopiecznej szczęśliwą starość oraz uchronić ją przed bólem.
Wandzia nie tryska urodą. Nie jest młoda, ani atrakcyjna. Ale w jej niedowidzących oczach można dostrzec to, co u psów najcenniejsze, i czego my ludzie, możemy im tylko pozazdrościć. Ufności, wybaczenia i miłości.
Oprac. Renata Kamińska
My ze swej strony bardzo dziękujemy:
- Pani Justynie z Tarnowskich Gór za odebranie suni ze schroniska i transport do Wrocławia;
- Pani Barbarze z Wrocławia przetrzymanie suni do następnego transportu;
- Pani Kasi z Wrocławia za transport do Nowej Soli. Pani Julicie z Kostrzyna za transport do Kostrzynia i przyjęcie suni na dom tymczasowy.
Poprzedni wpis:
Szukamy domu dla starszej pani Wandzi…
Nie wydajemy psów do budy lub do kojca.
Szczescie ze na drodze Wandzi staneli pelni milosci i empati ludzie. Zycze Ci Wandziu cudownej jesieni zycia. Obys mogla sie cieszyc dlugo cudownym pieskim zyciem. Pozdrawiam
Ależ zmiana w tak kròtkim czasie !! Cudowni, wspaniali ludzie, ktòrzy stanęliście na jej drodze- dziękuję !!