Kleszcz to przy nim pikuś

komar

Wygląda jak obleśna nitka, ale złośliwość jego działania przypomina charakter niedojedzonego tygrysa. O kim mowa?

O nicieniu, fachowo nazywanym Dirofilaria Repens. Z reperowaniem to niewielkie bydlę nie ma nic wspólnego, natomiast z psuciem – bardzo wiele.

Drugą odmianą bydlaka jest Dirofilaria immitis. Jeszcze gorsze paskudztwo, jeszcze bardziej zjadliwe, które z upodobaniem osiedla się w tętnicach płucnych lub prawej komorze serca. Najczęściej psa, rzadziej kota, a także – w drodze zakażenia – człowieka.

Dirofilariozę przenoszą komary i meszki. Pierwsza odmiana dotarła już do Polski, jest wprawdzie nieco łagodniejsza w przebiegu, ale bardzo groźna. Dirofilaria repens zazwyczaj lokuje się pod skórą zakażonego zwierzęcia, ale wcale niekoniecznie w miejscu użarcia przez komara. Te złośliwe stwory lubują się w podskórnych wędrówkach, a gdy już usadzą „tyłek” na stałe, w skórze powstaje zazwyczaj około dwucentymetrowe zgrubienie. Bardziej wybredne osobniki zamieszkują gałkę oczną i zjadliwie uszkadzają wzrok. A kiedy już się zadomowią, zwijają się i zaczynają płodzić następne pokolenia. Jedynym wyjściem jest wizyta u weterynarza i chirurgiczne usunięcie paskuda.

Dużo groźniejszy jest nicień Dirofilaria immitis. Większy od poprzednika (sięga nawet 30 cm długości) i jeszcze bardziej wredny, przez kilka lat od zakażenia nie daje żadnych objawów. Później pojawia się u zwierzęcia przewlekły kaszel, odkrztuszanie krwistej wydzieliny, duszność, także ciężka, zdarzają się omdlenia po nawet niewielkim wysiłku, a już na pewno znaczne osłabienie. W kolejnym stadium u psa pojawia się wodobrzusze, powiększa się obwód brzucha, zanika apetyt i pragnienie.

Doświadczony lekarz weterynarii jest w stanie postawić diagnozę na podstawie zwykłego osłuchania psa i stwierdzenia nieprawidłowych szmerów w sercu, wykonuje się także badania krwi, potwierdzające obecność świństwa.

Chociaż w naszym kraju groźniejszej odmiany nicienia podobno jeszcze nie ma, nie znaczy to, że się wkrótce nie pojawi, zwłaszcza iż globalne ocieplenie klimatu przyczynia się do patologicznego rozmnażania meszek i kleszczy.

Najlepszym sposobem jest nakrapianie psa specjalnymi preparatami z permetryną – substancją trującą komary, kleszcze i pchły. Można także zastosować specjalną obrożę lub spray, nie wolno natomiast stosować środków przeznaczonych dla ludzi, które nie tylko mogą nie uchronić psa przed chorobą, ale jeszcze wywołać siarczystą alergię.

Najlepiej skonsultować się z lekarzem weterynarii, który doradzi najskuteczniejszy preparat. I pamiętać, że nieleczona dirofilarioza prowadzi do śmierci zwierzęcia!

oprac. E. Frankiewicz

„Co dziesiąty pies na terenie centralnych powiatów województwa mazowieckiego jest dotknięty dirofilariozą – szacuje dr Artur Dobrzyński z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW. Podobnie może być w całej Polsce”
źródło: nauka.newsweek.pl

Na Dirofilariozę są chorowały dwa nasze psy.

Racuch – labrador wyadoptowany, u którego stwierdzono tę lżejszą formę choroby. Larwy odkryto w zgrubieniu na nosie.

Borys – pies będący pod naszą opieką. Ma podejrzenie wersji gorszej, czeka go bardzo długie, z wieloma poważnymi skutkami ubocznymi i kosztowne leczenie.

Historia Borysa: Borys i jego droga z budy do SPA

borysek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *