Siema wszystkim! Tu Azor, ale oddaję klawiaturę Maćkowi, bo nie bardzo umiem pisać…
Tak, Azor nie opanował jeszcze podstaw elementarza! No głupolek! 3,5 roku na świecie, od ponad tygodnia w mieście stołecznym Warszawa, a jedyne czego się w tym czasie nauczył to wszystko co opisałem w poprzedniej wiadomości, plus nowych komend takich jak „odejdź” i „noga”.
Ej, duma mnie rozsadza! Ten pies musi czytać książki, jak mnie nie ma w domu, bo jak wracam, to on jest mądrzejszy, a nic nie jest zniszczone 😀
Spowszedniały mu też pieski, które mijamy na spacerach… no chyba że wyskakują z naprzeciwka, to wtedy nie ma opcji by nie odstawił Charliego Sheena – musi wywąchać W S Z Y S T K O. 🙂 niby nic, ale zwykle podchodzi z warknięciem, co powoduje, ze pseudo znawcy swoich pupili ściągają smycz, zaczynają krzyczeć i robi się nerwowo. Krzyczą brzydkie słowa na mnie, na niego. Debile – nie przejmujemy się tym wcale i konsekwentnie ćwiczymy koncentrację na psim pępku świata, czyli na mnie (może trochę nieskromnie to brzmi, ale takie są fakty ;p).
Nowością, ale nie żadnym tam trzęsieniem ziemi były ruchome schody. Pies przekursował na nich na rozczapierzonych łapkach rozkminiając co się u licha dzieje, ale dzielnie dotrwał do końca i po zejściu na stabilny ląd było już znowu super. W metrze jest super fajnie, wszyscy mówią że Azor jest piękny i chcą głaskać, przez co robię się nieco zazdrosny :).
Wreszcie, po tygodniu udało mi się zadywanić podłogę czymś większym niż dywanik łazienkowy, wiec teraz zabawy szarpakiem wymagają ode mnie znacznie większego wysiłku. Widać po piesku, że tęsknił za przyczepnością.
Co jeszcze u nas? No straszy mnie czasami, że coś mu dolega – ropiejące oczko. przemyliśmy rumiankiem, 2 dni i spokój, krwawiące dziąsełko – no głupi pan dał psu zagadkę do rozwiązania. kawałek kiełbaski w plastikowym pudełku z pokrywką. zagadka rozwiązana i nic się wielkiego nie stało, ale jak zobaczyłem czerwień na jednym z kawałków plastiku, to nie było mi do śmiechu. Chyba jeszcze jestem nieco nadopiekuńczy 🙂 dziś wystraszyłem się nieco twardej guli w okolicach podbrzusza… ale to podobno normalne jak piesek jest nieco zbyt podekscytowany. uf 🙂 zdrowy chłopak. Jeszcze się siebie uczymy. Jeśli nic się nie zmieni, to w środę skoczymy do pana doktora sprawdzić co dokładnie dzieje się z tym bioderkiem, bo po bardziej wyczerpującym spacerze i hasaniu i około półgodzinnym odpoczynku zdarza mu się zakuleć. Będziemy temu radzić w najbliższym czasie
Nie miałem okazji jeszcze go ostatnio zważyć, ale na oko jest odrobinkę smuklejszy, co cieszy. Lwią część swoich posiłków dostaję w ramach smaczków-nagród na spacerach. Dziś o 6 rano znów poszliśmy potruchatać…. noo o 6:30 bo tyle czasu minęło zanim mojego aniołka dobudziłem i o ile fantastycznie mi towarzyszył przez pierwszy kilometr-dwa, to potem uznał, że jest stanowczo zbyt wcześnie na takie roboty i lepiej obwąchiwać świat. nie ukrywam, że było to dla mnie świetną wymówką, bo i ja nie jestem w życiowej formie.
Koniec tych relacji na dziś, lecimy na psi plac zabaw! Pozdrawiamy wszystkie pieski, przebywające pod opieką labradory.org, w domach tymczasowych i w ogóle, na świecie. Be strong, na każdego przyjdzie pora, by znalazł prawdziwy dom!
Ahoj!
Poprzednie wpisy:
List od Azora vel Lazara
Lazar, piękny czarny labrador do adopcji (+film) – nieaktualne
Cudownie, uwielbiam takie wieści 🙂 Brawo Wy 😉
dzięki. Brawo my 🙂
Super chlopaki!!! Oby tak dalej!
dopiero się rozpędzamy 😉 dzięki
Trzymam kciuki! Początki najgorsze, ale u Was widzę, że super! Mieszko pozdrawia Azora! Mieszka mamy już 3 tygodnie, więc też czas uaktualnić tutaj zdjęcia i wysłać jakiś list;)
chłopaki brawo, ale oczko proszę przemywać świetlikiem lekarskim, nie rumiankiem !
Mój wybranek serca 😉 cieszę się ,że znalazł dom a do tego taki wspaniały. Kochajcie się Chłopaki nawzajem najbardziej na świecie 😉
mały update: przedwczoraj i wczoraj i dziś z rana nauczyliśmy się czekać. mam w dłoni smaczki, mówię do Azora „czekaj, zostań”, odchodzę kilka kroków, zatrzymuję, czekam chwilę, odwracam się – pies na mnie patrzy. mówię „chodź” i pozostaje się już tylko cieszyć jak ten czarny huragan leci w moją stronę 🙂 DUMA!
Postępy z „noga” jakieś słabe. Nie wiem jak mu to wytłumaczyć zupełnie. za smaczkiem podąża, ale żeby sam z siebie mnie okrażył i zatrzymał się bądz usiadł przy nodze nie ma mowy. nosek przy smaczku i koniec…. będziemy pracować, tylko wymyślę jakiś inny sposób, znak sygnał czy coś, bo ewidentnie nie idzie…