List od Azora vel Lazara

Labrador Azor

Zamieszkał na stałe w Warszawie z nowym wspaniałym Panem.

W piątkowy wieczór pod bramę domku tymczasowego Lazara, u Pani Basi podjechało auto. Należy dodać, że to auto obfite w kostki, smaczki i zabawki. Z tego auta wystrzeliłem jak z procy ja, pamiętając jak fajnie przebiegło nasze spotkanie tydzień wcześniej, kiedy się poznaliśmy.

Spędziliśmy wówczas około pięciu godzin razem. W tym czasie Lazar dał się poznać jako słodkie nieskoordynowane cielę, oczekujące ludzkiej uwagi, a przede wszystkim dotyku. Polubiliśmy się chyba od razu. Mimo, że Lazar nie znał podstawowych komend spacer przebiegł bez zakłóceń ani niepożądanych atrakcji. Pamiętam z jakim ciężkim sercem opuszczałem dom Pani Basi. Nie miałem przecież pewności, że ten czarny aniołek trafi właśnie do mnie, zwłaszcza, że wizyta przedadopcyjna miała odbyć się dopiero w nadchodzącym tygodniu. Ale tęskniłem ;).

Zatrułem trochę życia wszystkim opiekunom – Basi, Ryszardowi, Martynie. Było warto, bo do wspomnianego samochodu, po czułym pożegnaniu z Basią i wszystkimi jej podopiecznymi wskoczył Lazar wyposażony w książeczkę zdrowia oraz pakiet startowy od Basi.

Dwugodzinna podróż do Warszawy przebiegała bezproblemowo… no, może z jednym małym wyjątkiem, kiedy okazało się że pas, którym przypięty jest piesek jest nieco zbyt długi, a sam Lazar ma zapędy jak Adam Małysz – jak już skończy skakać, to ciągnie go za kierownicę (to jedyny incydent). Szybki postój i skrócenie pasa rozwiązało sprawę. Resztę drogi Lazar spędził na wąchaniu łokcia swojego nowego przyjaciela noskiem umieszczonym pomiędzy przednimi fotelami oraz na masakrowaniu pysznej kostki.

Ktoś mógłby powiedzieć, że taka dawka emocji dla psa – jak na jeden dzień, to wystarczająco. Nic podobnego! Mój mały Indiana Jones odbył jeszcze spacer miejski, być może pierwszą w życiu podróż windą oraz obwąchał swój nowy dom. Chyba się podoba, choć brakuje jeszcze dywanu, na którym łatwiej byłoby utrzymać pozycję siedzącą. 🙂

Ku mojemu zdziwieniu Azor – bo tak postanowiłem go wołać, nie był specjalnie chętny do siedzenia na kanapie, wybierając podłogę (wszedł na kanapę po zaproszeniu, ale dość szybko ją opuścił). Noc spędził ze mną w sypialni, ale nawet nie próbował wgramolić się na łóżko. No anioł.

Dziś, w Prima Aprilis zostałem obudzony delikatnym trąceniem noskiem o godzinie 6:10. O 6:18 rozpoczęliśmy spacer numer dwa – nieco spokojniejszy niż ten wieczorny poprzedniego dnia. Na tyle spokojny, że postanowiłem spróbować joggingu. Azor to najlepszy piesek z jakim miałem okazję pobiegać – nie skacze, nie ciągnie, koncentruje się podczas biegu na mnie i często spogląda na twarz. Poznaliśmy także co najmniej 5 piesków, a z dwoma nawet umówiliśmy się na jutro – z labkami, a jakże! Po spacerze pobiegaliśmy trochę luzem na zamkniętym terenie, pobawiliśmy się w chowanego

Po tej introdukcji Azor odwraca łepek na dźwięk swojego nowego imienia, siada na komendę i doskonali komendę „waruj”. Nieco mniejsze postępu udało nam się poczynić w kontaktach z przypadkowymi czworonogami spotykanymi podczas spacerów. Piesek dalej bardzo do nich ciągnie, szczeka i skacze, jednak na luźnej smyczy zachowuje się bardzo grzecznie, a interakcje ograniczają się do obwąchania i dosłownie kilku sekund zabawy i pies jest gotów kontynuować spacer. Uff, to połowa sukcesu.

Nie zauważyłem nic niepokojącego w odniesieniu do jego zdrowia, co bardzo mnie cieszy. W najbliższym czasie odwiedzimy jeszcze pana weta, aby umył nam ząbki i profilaktycznie wykonał rtg stawów biodrowych oraz powiedział na co mamy uważać.

Nowa karma – tej samej marki lecz o innym smaku musi być przepyszna, sądząc po minie. Smaczki są jednak równie pożądane, dlatego musimy odliczać je od dziennej porcji jadła, bo musimy zrzucić w sumie jakieś 8 kg – pies ze 3, ja z 5 🙂

Jeśli wierzyć słowom, że zmęczony, wybiegany pies to pies szczęśliwy, to Azor znajduje się obecnie w stanie nirwany po tym spacerze i krótkim treningu. Ja też jestem zachwycony początkami naszej znajomości i już planuję naukę kolejnych sztuczek i komend, bo Azor naprawdę chce się uczyć… no i jeść. 😉

Barbaro – bardzo dziękuję Ci za super przygotowanie pieska do tej ogromnej zmiany.

Ryszardzie, Martyno – Wam dziękuję za odnalezienie i uratowanie pieska oraz za to, że daliście nam szansę.

Pozdrawiamy gorąco,

Azor i Maciek

P.S. Przejechaliśmy też jedną stację pociągiem metra – na próbę. Poszło na tyle gładko, że następnym razem może go poprowadzimy…

My również dziękujemy Pani Bożenie za opiekę nad Lazarem.

Poprzedni wpis: Lazar, piękny czarny labrador do adopcji (+film) – nieaktualne

Labrador Azor Labrador Azor Labrador Azor

3 thoughts on “List od Azora vel Lazara”

  1. Huuuurra !! Cudowna wiadomość ! Lazarku/Azorku niech Ci będzie cudownie w nowym domu. A Panu gratuluję wspaniałego psa.

  2. Jaka milosc z wzajemnoscia!!! Bedziecie najlepszymi kumplami! Usmiech mam od ucha do ucha! Powodzenia w dalszym poznawaniu siebie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *