Paskud ten ma obrzydliwy zwyczaj bytowania w kanałach słuchowych naszych pupili. Weterynarze podkreślają, że zakażonych świerzbowcem usznym może być nawet 85% wśród kotów żyjących na wolności, zaś wśród psów i kotów domowych oraz hodowlanych aż 30%.
Zakażenie tym pasożytem następuje poprzez bezpośredni, bliski kontakt ze skórą chorego zwierzęcia. Wredny stwór zaczyna bezprawnie urzędować wewnątrz ucha, ze smakiem obżerając się naskórkiem naszego psa lub kota. Zwierzę wkrótce zaczyna potrząsać głową, a w dalszej kolejności rozdrapywać do krwi wnętrze ucha i zewnętrzną małżowinę. W uchu pojawia się brunatna wydzielina.
Jeśli nasze zwierzę zaczyna się zamieniać w maszynę drapiącą, która z rozdrażnieniem czepia się własnych uszu, w samych uszach zaś widnieją ciemne ślady, oznacza to absolutną konieczność wizyty w gabinecie weterynaryjnym! Lekarz weterynarii powinien podczas wizyty: 1) wykonać badanie wewnętrzne ucha i/lub badanie wydzieliny pod mikroskopem, w celu potwierdzenia inwazji swędzącego pasożyta oraz 2) jak najszybciej wdrożyć właściwe leczenie. To ostatnie nie jest skomplikowane i poprawa następuje szybko, jednakże pod warunkiem systematycznego stosowania przepisanych leków.
W zależności od temperamentu, wytrzymałości psychicznej zwierzęcia oraz stopnia zakażenia leki mogą występować w postaci kropli zakrapianych na skórę karku lub też preparatów zakrapianych bezpośrednio do ucha – wszystko zależy od tego, czy nasz zwierz będzie uprzejmy nie poodgryzać nam rąk podczas zabiegów leczniczych…
Niezmiernie istotne są badania kontrolne w klinice weterynaryjnej, w celu sprawdzenia skuteczności pozbywania się uciążliwego pasażera na gapę z kanału słuchowego!!!
oprac. E. Frankiewicz