Jeśli nasz pies wygląda jakby połknął trampki i wystawałyby mu z pyska sznurowadła, pod Jego przednimi łapami jest potężna kałuża śliny, czy to znaczy, że jest bardzo głodny?
Brązowe ślepia z napięciem wpatrujące się w Człowieka. Ogon przymilnie majta się wokół labodupki. Uszy czujnie nastawione, działają lepiej niż policyjny radar. Różowy jęzor mlaszcze rozgłośnie, a nam – Człowiekom – wypada z ręki pożerana akurat kanapka.
Niektórzy nazwą to sępieniem, żebraniem, molestowaniem, a nawet litanią do najświętszej przekąski. Sens jest zawsze ten sam: „Pańcio, no, nie bądź świnia, podziel się!”.
Wcale jednak nie musi chodzić o jedzenie. Przymilne zaglądanie w oczy, zaczepki potężną labową łapą, mokre całusy oraz przeszkody drogowe w postaci mniej więcej 40 kg futra zdarzają się również wówczas, gdy naszemu psu wydaje się, iż ludzkie łóżko jest znacznie wygodniejsze od psiego. Jeśli zaś dwugodzinny spacerek dziurach i chaszczach okazał się stanowczo za krótki, albo też micha z żarciem oburzająco szybko się opróżnia, nasz pupil jest smętny i z uporem maniaka domaga się pociechy od swojego Ludzia.
Ktoś mógłby zapytać – no jak to, dwie godziny spaceru, micha zeżarta, legowisko uprane i mięciutkie, a psu nadal coś nie pasuje?! Niemożliwe! I na pociechę wręczają pieskowi smaczka w postaci rozkosznie cuchnącego, wędzonego świńskiego ucha… A wieczorem zapraszają zwierza do łóżka, nic sobie nie robiąc z wyziewów z mordysi, tudzież wulkanicznych odorków z psiej rury wydechowej…
No i potem my – Człowieki – dziwimy się, że nasz pies jest ciągle niespokojny, bez przerwy nas zaczepia, nie możemy nawet pójść do WC, żeby nie słyszeć pod drzwiami żałosnego skomlenia. Błędne koło.
To swoiste żebradorzenie fachowo nazywa się wymuszaniem. I choćbyśmy nie chcieli przyjąć tego określenia to wiadomości, ono jest, istnieje, a nasz pies do perfekcji opanował jego zastosowanie w praktyce.
Jeśli rano, przed pracą, lecimy z psem kurcgalopkiem wokół bloku, aby pospiesznie załatwił swoje pilne sprawy, po czym biegiem wracamy do domu, ekspresem wrzucamy psu do michy śniadanie, parzymy sobie jęzor gorącą kawą i świńskim truchtem wybiegamy z domu, byle tylko nie dostać po uszach od szefa – nie będzie w tym nic dziwnego, jeśli po powrocie do domu zastaniemy ruinę w salonie, demolkę w łazience, a naszego psiuńcia w sypialni na łóżku, gdzie radośnie pożera naszą nieszczególnie czystą skarpetkę. I to błagalne spojrzenie: „No co? Nudziło mi się…”. Posiadacze szczeniaków nader często mają do czynienia z tzw. „spacerowym złodziejstwem” – i nieistotne, czy jest to patyk, czy stary bucior wywleczony z krzaków, czy też śmierdzący ochłap znaleziony pod śmietnikiem – dobre jest wszystko, co zmieści się w paszczy i skłoni przerażonego Pańcia do zwariowanej pogoni za pieskiem. Piesek uszczęśliwiony, Pańcio zziajany i sapiący jak parowóz, zaś wokół osiedla „gruzy i zgliszcza” po terenowej, psio – ludzkiej przebieżce. I nietrudno się domyślić, że każdy spacerek będzie tak wyglądał, bo dla naszego psiaka to doskonała rozrywka (dla nas zdecydowanie mniejsza).
Młody labrador to najczęściej labrador nadpobudliwy – biega, skacze, kopie dołki, węszy, rozdaje soczyste liźnięcia na lewo i prawo, a to wszystko z prędkością światła. Jeżeli nasz czworonóg wygania się podczas dwugodzinnego spaceru, w trakcie którego będzie i zabawa piłeczką, i zapasy z psim kumplem, a nawet kąpiel w okolicznym jeziorku, jest nadzieja, że po przyjściu do domu padnie i zyskamy 2 godziny na zasłużony odpoczynek. Gorzej jednak, jeśli naszemu psu nadpobudliwość nie minie wraz z wiekiem – wówczas ani dwugodzinny spacer, ani kąpiel, ani też łomot spuszczony sąsiedzkiemu kundelkowi nie sprawi, iż nasz czworonóg będzie uprzejmy się zmęczyć. My będziemy ledwo powłóczyć nogami, naszym jedynym marzeniem stanie się podusia, kanapa i ciepły kocyk (ewentualnie zimne piwo), a pies natychmiast po powrocie do domu zacznie nas molestować o drapanie, głaskanie, tudzież przekąseczkę. Wtedy albo trafi nas na miejscu jasny szlag, albo… ustąpimy psu dla świętego spokoju. W obu wypadkach nici z relaksu…
Wszystko fajnie, tylko nikt nas wcześniej nie nauczył jak powinniśmy na to reagować. Tymczasem powinniśmy sobie uświadomić zasadniczą kwestię – wymuszający labrador, to labrador znudzony, niewybiegany, źle wyszkolony w czasach szczenięcych, ale również nieprawidłowo karmiony, „niedogłaskany”, nadpobudliwy i nadruchliwy (wbrew obiegowej naukowej opinii psie ADHD istnieje! Potwierdzi to niejeden Właściciel!). Co więc zrobić, aby nasz pies przestał wymuszać?
Zapraszamy na stronę: Co robić gdy mój pies WYMUSZA? . Tam dowiecie się więcej.
autor E. Frankiewicz