Wakacyjne pozdrowienia Molly (+film)

Labradorka Molly na wakacjach

Zwiedziła kawał świata i wszędzie odnalazła dla siebie atrakcje.

Nasza Molly jest z nami prawie od roku, trafiła do nas z łańcucha do którego została przywiązana jako kilkumiesięczne szczenię . Nie wiemy jak była traktowana, ale raczej bardzo źle patrząc na stan w jakim trafiła do nas, a przecież była już po kilkutygodniowej kuracji w domu tymczasowym u Pani Basi. Od pierwszych chwil polubiły się z Tosią – czarną 11-letnią labradorką rezydentką i z czasem z kotem Edwardem (dzięki któremu nauczyła się chodzić po schodach ? ). Nasz wspólny czas wykorzystujemy na spacery i rehabilitację serduszka i umysłu Molly . Staramy się pokazywać, że człowiek to coś dobrego i można mu zaufać. Molly na swoim terenie – w domu, ogrodzie czuje się coraz pewniej, nie szczeka bez powodu, nie reaguje na znane hałasy, chętnie wsiada do samochodu. W ogrodzie ma zbudowany tor agility – ławeczki , równoważnie , przeszkody, piłkę do ćwiczeń równoważnych – jest to miejsce, na którym uwielbia pracować, komendy pojmuje błyskawicznie, fantastycznie się koncentruje i widać jaką to sprawia jej przyjemność ?. Aportuje słabo i tylko piłki lub sznurki, kijka bardzo się boi. Już w pierwszym miesiącu pobytu u nas pokazała jak potrafi być żywiołowa. W trakcie swobodnego biegania w ogrodzie nagle zaczęła psikać i pojawiła się kropelka krwi. Kiedy wieczorem kichanie nadal się utrzymywało pojechaliśmy do weterynarza opowiadając całe zdarzenie. Zadecydował, że rano mamy przywieźć ją -na RHINOSKOPIĘ (endoskopowe badanie nosa) bo prawdopodobnie jakiś nasionko wpadło jej głęboko do nosa i trzeba usunąć pod narkozą. Tak też zrobiliśmy. Jakie było nasze zdziwienie (a weterynarza jeszcze bardziej), kiedy wyszedł i pokazał nam to co jej wyciągnął z noska i z zatok – prawie 10-cio centymetrowy rozgałęziony patyk o śr. 0,5 cm. Zabieg trwał prawie 2,5 godziny, ale szczęśliwie zakończył się dobrze i Molly bardzo szybko wróciła do zdrowia. Kolejne miesiące upływały na wzajemnym poznawaniu się i codziennej pracy. Molly potrafi dobrze wykonywać polecenia kiedy nic jej nie rozprasza. Jest małą zazdrośnicą o nasze uczucia, choć dzielimy je sprawiedliwie pomiędzy nasze zwierzaki. Niestety nadal po tylu miesiącach, gdy ręka człowieka chce ją pogłaskać po pleckach i zostanie położona bez uprzedzenia to skóra na grzbiecie zawsze się spina, a gdy w ręce mamy np. miotłę czy packę na muchy, chowa się w „swoim domku”. Dlatego zawsze do niej mówimy gdy chcemy ją pogłaskać i wtedy coraz częściej patrzy prosto w oczy i „się uśmiecha”. Niestety nadal na obcym terenie gwałtownie reaguje na inne zwierzęta (cały czas pracujemy wg wskazówek behawiorysty i są pewne postępy), ale za to, już nie reaguje na ludzi i nawet w tłumie jest OK.

Postanowiliśmy, że jak co roku jedziemy wszyscy na wakacje, dlatego wcześniej regularnie zabieraliśmy Molly z Tosią na 1-2 dniowe wyjazdy po całym kraju. Poza reakcją na inne zwierzaki (o której pisałam wcześniej) spisywała się bardzo dobrze w podróży i hotelach. Oczywiście jeździmy z jej domkiem -klatką kennelową- bo tylko w nim ona czuje się bezpieczne.

Paszporty gotowe, walizki, miski oraz domek spakowane i w drogę. Wielogodzinną podróż zniosła bardzo dobrze. W hotelu lekko wystraszona musiała wszystko dokładnie sprawdzić, ale jak rozłożyliśmy klatkę i dostała swoje przytulaki to było ok. Na spacerze eksplorowała teren, jednak bała się wody w strumieniu, pomimo że Tosia kapała się w najlepsze. Molly wolała kłody, skałki, ławeczki po których chodzi wspaniale, wszystko aby być wyżej i obserwować z góry. Kolejnego dnia ruszyliśmy w dalszą podróż. Na nowym miejscu wiedzieliśmy, że teren na którym będziemy jest ogrodzony, a ludzie przyjaźni dla psów i będzie mogła się wybiegać.

Tu taka mała dygresja – w Lublinie w jednym z hoteli zaproponowano stawkę -80zł za noc za psa (czyli w naszym przypadku x2) , podobnie było w Kołobrzegu. Oczywiście hotel nie proponował nic w zamian. Tam gdzie jechaliśmy (Austria i Włochy) psy nawet dwa mogły przebywać za darmo, były mile widziane, głaskane (buziaki też), nikt nie patrzył krzywym spojrzeniem gdy wchodziły do sklepu (nawet mięsnego!!) czy do restauracji (tu zawsze była miska z wodą). Ciekawe co powiedziałby nasz pedantyczny aż nadto Sanepid – ?. Szukając rezerwacji od lat zwracam uwagę na miejsca w których zwierzęta są akceptowane, bo zawsze z nimi podróżujemy. Owszem nawet w Polsce zdarzają się coraz częściej miejsca przyjazne dla zwierząt i nie są pobierane opłaty, ale są nadal rzadkością.

Wakacje przebiegły zgodnie z oczekiwaniami, Molly spokojnie akceptowała zmiany miejsca i podróże właściwie bezproblemowo. Wymagała stałej naszej obecności, ale była bardzo kochana. Podróżowała metrem, autobusami, kolejką linową, ruchomymi schodami. Fantastycznie chodziła po górach, czujnie obserwowała okolicę, spotykała z wciąż dużą żywiołowością zwierzaki, ale w rękach swojego ukochanego Pana dawała radę (pan też ?). Wróciliśmy wszyscy cali i zdrowi.

Pozdrawiamy całą DRUŻYNĘ LABRADOROWĄ i załączamy zdjęcia z przygotowań do podróży i z wakacji

MPZ Daroszewscy

Poprzednie wpisy:
List od Molly (+FILM)
Molly do adopcji (+film) – nieaktualne
Molly już nie na łańcuchu
Czy miejsce młodziutkiej labradorki jest na łańcuchu?

Labradorka Molly na wakacjach

3 thoughts on “Wakacyjne pozdrowienia Molly (+film)”

  1. Jak cudownie się czytało i oglądało!!!!Wszystkiego dobrego dla Właścicieli Tosi i Molly.Dla psich dziewczynek-oczywiście też wszystkiego dobrego!!!!

  2. Fantastyczna opowieść, fantastyczni LUDZIE.
    Takie historie chce się czytać i czytać.
    Niesamowita socjalizacja Molly.
    Gratuluję i życzę wszystkiego co najlepsze całej Rodzinie ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *