Labrador wyadoptowany.
Talentu do posuwistego tanga na cztery łapy, do żywotnego ogonowego fokstrota, czy do porywającej jęzorowej rumby.
Marley to blondyn w bardziej zaawansowanym kwiecie wieku – ma około 6 lat. Jego przeszłość to wielka niewiadoma, zabrany ze schroniska do Domu Tymczasowego tanecznym krokiem ciężkozbrojnego hoplity wszedł prosto do serc… i łóżka Opiekunów.
Marley to typowy labrador – żebrador. W nadziei (i czujnym oczekiwaniu), wymownym wzrokiem hipnotyzuje znikającą Ludziom w zębach kanapkę, stając się tym samym najlepszym przyjacielem Człowieka Jedzącego. Dnie chętnie spędza śpiąc w pobliżu kuchennego blatu, noce – jako się rzekło – W nogach łóżka i NA nogach Człowieków.
Gabaryty Marleya są nieco przyokrągławe, co skutkuje obciążeniem stawów, a w konsekwencji wymaga ograniczania „żebradorzenia” (trudne, baaaardzo trudne!!!) oraz unikania schodów. Szans na ojcostwo Marley nie ma, Jego jajka zostały bowiem przerobione na wydmuszki. Kontaktu z weterynarzem wymaga natomiast stan oczu (zapalenie spojówek) oraz uszu (grzybek). Już jest to leczone antybiotykami i widać poprawę.
Marley wie do czego służy obroża i szelki, smycz jest dla Niego naturalnym oprzyrządowaniem i potrafi się na niej zachować. W kontaktach z innymi psami lubi sobie szczeknąć, ale bez agresji, raczej jest to forma stwierdzenia „Hej, ja tu jestem!”. Dzieci toleruje, nawet w bliskiej odległości, kocich testerów pod ręką nie było. W podróży to pies – ideał – wsiada sam, leży grzecznie i nawet po posiłku nie ma żadnych sensacji.
I nawet jeżeli śpiewać nie potrafi, to Jego miłość do Człowieka rekompensuje tę drobną niedoskonałość. Bo Marley śpiewa sercem!
oprac. E. Frankiewicz
