Linka o sercu labradora uczy się życia na nowo i szuka domu na zawsze – nieaktualne

Linka
Wyadoptowana. Przez 2695 dni budziła się i zasypiała w kojcu. Potrzebuje swojego pierwszego w życiu prawdziwego i spokojnego domu, z własnym kącikiem…

15 października 2008 roku. To była środa. Może byliście wtedy na zakupach, może w pracy. Może wypoczywaliście na zasłużonym urlopie. Być może nie wydarzyło się wtedy nic, co sprawiło, że zapamiętaliście ten dzień, nic, co wpłynęło na wasze życie, ot, dzień jak co dzień – ale jedno życie zmieniło się wtedy na zawsze. Do zapomnianego przez świat schroniska trafiło 8-miesięczne szczenię. Dzieciak jeszcze, podlotek o długich łapach, skory do figli i zabawy. To smutne, ale przecież śliczne biszkoptowe szczeniaki szybko znajdują domy, prawda? Niestety Linka nie znalazła domu jeszcze w tym samym roku. Ani na wiosnę następnego. Ani nawet dwa lata później. Linka spędziła w schronisku 7 lat, 4 miesiące i 18 dni. Przez 2695 dni budziła się i zasypiała w kojcu, przez tyle dni jej łapa nie stanęła poza granicami schroniska. Nie wiemy, jak dokładnie wyglądało tam jej życie. Część historii opowiadają jej gruczoły wskazujące na przebyte ciąże. Kolejną część dopowiadają liczne ślady po ugryzieniach na mordce, nadgryzione ucho i blizny na ciele. Z iloma trudnościami musiała się zmagać każdego dnia, nie wiedząc nawet, że życie może być czymś lepszym niż beton i kraty kojca?

Pewnego dnia do Linki uśmiechnęło się jednak szczęście. Ktoś wypatrzył ją w schronisku, ktoś inny zadzwonił do labradory.org i poprosił o pomoc. Ktoś otworzył dla niej serce i postanowił stworzyć jej dom tymczasowy. Długi łańcuch osób, które wspólnie podjęły wyzwanie, aby znaleźć Lince dom, pierwszy dom w jej życiu. Tak Linka trafiła do DT w Warszawie.

Pierwsze dni okazały się trudne. Linka cierpiała na ciele i duszy. Zaledwie dwa dni po zleconej naprędce przez schronisko sterylizacji musiała przebyć daleką podróż i znalazła się w zupełnie obcej sobie rzeczywistości – nie można było jednak pozwolić, aby po operacji wróciła do kojca nawet na chwilę. Sunię dręczyły też objawy ciąży urojonej. Wszędzie usiłowała wić gniazda, chować się, chronić swoje wyimaginowane potomstwo, a jej pełne mleka gruczoły były gotowe do karmienia. Broniła się nawet przed przyjazną sunią rezydentką. Z drugiego piętra drogę na zewnątrz pokonywała na rękach. Schody ją zarówno przerażały, jak i wycieńczały fizyczne – chude tylne łapki nie dawały ciału oparcia.

Minęły jednak dwa tygodnie codziennego pokonywania lęków i nauki życia wśród przyjaznych jej istot, częstych wizyt u weterynarza, cierpliwego przyjmowania leków i znoszenia zabiegów pielęgnacyjnych. Mleko w gruczołach zanikło, leczenie podrażnionych oczu i uszu zbliża się ku końcowi. Teraz Linka schody pokonuje zwinnie niczym lekkoatleta. Już nie leży jedynie zwinięta w kuleczkę, swobodnie wyciąga łapki, przesypia spokojnie całą noc. Od początku zachowuje czystość w domu. Choć do wyjścia na spacer trzeba ją jeszcze namawiać, na samym spacerze interesuje się zapachami i radośnie podąża za człowiekiem, zawsze trzymając się blisko i przybiegając wesoło kłusem na zawołanie. Lepiej czuje się na łące, na otwartej przestrzeni, niż pośród bloków. Powoli uczy się, że inne zwierzęta jej nie zagrażają. Czasem stawia już figlarnie uszy i przechyla głowę na widok piłeczki. Przyjmuje nieograniczoną liczbę pieszczot, głaskana po pyszczku od razu usypia. W domu wciąż najlepiej czuje się w swojej klateczce lub na posłaniu w ustronnym miejscu. Zostawiona sama w zamkniętej klatce śpi do czasu powrotu człowieka, na którego widok reaguje wirowaniem ogonka, a z otwartej klatki robi czasem krótkie wycieczki, ale nie niczego nie niszczy. Chętnie podróżuje, sama wskazuje do samochodu i z niego wychodzi. Nie jest też typem psa, który obudzi swojego człowieka o 6 rano domagając się trzygodzinnego spaceru.

Linka każdego dnia walczy ze swoimi lękami. Po ponad 2,5 tysiąca dni za kratami ma za sobą dopiero 16 dni prawdziwego życia. Dokonała ogromnych postępów. Potrzebuje swojego pierwszego w życiu prawdziwego i spokojnego domu, z własnym kącikiem, w którym będzie mogła we własnym tempie przekonywać się do nowego życia, i z własnym człowiekiem, którego będzie ją kochał aż do końca. Najlepiej bez innych psów, po tylu latach psiej samotności należy jej się człowiek na wyłączność. Bo choć Linka jest zaledwie kuzynką labradora, serce ma labradorze – pełne miłości i uwielbienia dla człowieka. Żeby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć w jej ciepłe brązowe oczy.
Link do wydarzenia Linki na FB: facebook.com

Zapraszamy na film:

SZUKAMY DOMU STAŁEGO DLA SUNI!

Poprzednie wpisy:
Dwa oblicza Linki – sunia ze schroniska c.d.
LABRADORKA ZE SCHRONISKA… CZY Z PSEUDOHODOWLI?

Biszkoptowa labradorka – Linka szuka domu

Kontakt w sprawie adopcji:
608391927 (Ryszard), 607492249 (Martyna), 889856600 (Małgorzata), 669585207(Katarzyna),
adopcje@labradory.org

Tak było:Linka Linka Linka Linka

 

 

1 thoughts on “Linka o sercu labradora uczy się życia na nowo i szuka domu na zawsze – nieaktualne”

  1. Przekochana sunia:) Wierzę że znajdzie się ktoś kto otworzy serce dla Linki. Powodzenia kochana:) TRZYMAM KCIUKI

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *