Psie smutki pójdą w daleką niepamięć…
To biszkoptowe nieszczęście trafiło do nas dokładnie 5.08. Początki były… więcej niż trudne. Iwa bała się dosłownie wszystkiego, w tym oczywiście nas. Omijała nas szerokim łukiem, zawsze na niskich łapach. Nie chciała jeść z ręki i nie było mowy o głaskaniu. O spacerach można było pomarzyć, ponieważ nie dawała sobie założyć obroży i smyczy. Widać było na każdym kroku, jak ogromny uraz psychiczny zostawiła w niej pseudohodowla.
Nie narzucaliśmy się jej. Spokojnie czekaliśmy, kiedy Iwa się otworzy i stanie się prawdziwym labradorem – radosnym, uśmiechniętym, merdającym ogonem. Kiedy już traciliśmy nadzieję i zaczęliśmy szukać behawiorysty, stało się niespodziewane. W pewien niedzielny wieczór Iwa podeszła do mnie i dała się pogłaskać! Byłam przeszczęśliwa i uryczana. Od tamtego momentu wszystko szło już z górki. Zaczęły się codzienne spacery, odwiedziny u rodziny (Iwa przedzielnie zniosła długą podróż samochodem, w ogóle jest idealnym psim podróżnikiem) i konieczne wizyty u weterynarza. O głaskach nie wspominając. Od tego czasu chodzi za nami krok w krok, ogon przypomniał sobie do czego służy i czasem śmiejemy się, że odfrunie na nim daleko. Zresztą co budzik rano słyszymy radosne łup łup łup o podłogę, ścianę, drzwi, czy co tam ogon Iwy ma w zasięgu.
Iwa jest kochanym, bardzo spokojnym psem. Już nie boi się jak kiedyś. Do obcych podchodzi na początku z rezerwą, ale kiedy widzi, że jesteśmy – otwiera się i daje się pogłaskać. Uwielbia dzieci, a w kuchni pojawia się zawsze, gdy wyczuje jakieś smaczki. To była naprawdę dobra decyzja. Czasami zastanawiam się, kto komu bardziej pomógł i dochodzę do wniosku, że to Iwa pomogła nam. Dom stał się przytulniejszy i radośniejszy dzięki niej. I chociaż wiemy, że jeszcze trochę czasu minie, aż psie smutki pójdą w daleką niepamięć (trzymamy za to kciuki), to każdego dnia, na każdym kroku pokazujemy jej, że człowiek to nie ból, cierpienie i zło, ale miłość, radość i głaski, głaski, głaski. Duuuużo głasków.
Pozdrawiamy,
Iwa, Olga i Łukasz
Gratulujemy sukcesu behawioralnego i cierpliwości w podejściu do tej tak skrzywdzonej przez życie labradorki. Miłość górą!
Poprzedni wpis:
Iva – labradorka z pseudohodowli do adopcji (trzy sunie)
Ale cudna historia?Niech Wam się darzy i wiedzie w tej miłości, bo jak wiemy psie serducha są największe❗?
Wierzę, że każdy uczynek do człowieka wraca, do Was te najlepsze, a do tego skurczybyka, który tak skrzywdził tę psinę to na co zasłużył.
Wszystkiego co najlepsze dla Państwa i dla Ivy !!!
Widać szczęście w oczach pieska i Pani.
Czy iva jest do adopcji? Proszę o wiadomość na emaila?
Wyadoptowana