Lollka zwiedziła kawał świata. Była między innymi w Wiśle, Żywcu, Szczyrku i Jarosławiu łażąc przy okazji po możliwych dostępnych górskich trasach. Pokonywała je w Beskidzie Śląskim, Beskidzie Małym. Była też na słynnej górze Żar gdzie właśnie jechała kolejką linową.
No i oczywiście, ale to u labków podobno to norma – każde oczko wodne, kałuża, strumień z lodowatą wodą, wodospad i inne zbiorniki wodne są zaliczane bez mrugnięcia okiem.
Była doskonałym kompanem i towarzyszem w knajpach, restauracjach i innych miejscach publicznych. Jest w tych miejscach grzeczniutka, leży sobie cichutko, nie rozrabia, kulturalnie pije z michy wodę , a co najważniejsze ale to niestety pewno nie na długo nie sępi przy stole. Jeśli zaś chodzi o wycieczki to jest super psem towarzyszem, posłuszna, kochana, bezkonfliktowa.
Zachowanie Lollki również było fantastyczne jeśli chodzi o zmianę hoteli, pensjonatów i kwater co dwa dni. Aklimatyzowała się bez problemów, szybko wiedziała, który pokój w hoteliku to jej azyl i tam czuła się zaskakująco dobrze.
Jazda samochodem jeszcze cały czas ją stresuje. Trenujemy z nią, przyzwyczajamy i widać efekty. Mamy nadzieję, że jednak uda nam się zrobić z każdej wycieczki samochodowej dla niej przyjemność.
Najbliższy wyjazd planujemy nad nasze ukochane morze w czerwcu… więc ciąg dalszy podróży Lollki nastąpi..
Dla przypomnienia – jeszcze na początku lutego sunia była biernym całkowicie wycofanym i wystraszonym psem. Została zabrana z pseudohodowli, gdzie nie widziała nic po za kojcem.