Bruno – czarny klejnot, błyszczący miłością…

Labrador Bruno

Bruno to 5 – letni, drogocenny skarb rodzinny, w którego oczach błyszczy iskra psiego zawadiaki, zaś w sercu płonie ogień sympatii dla świata.

Kochany i kochający kanap(k)owiec, mix labradora, którego ulubioną rozrywką jest „dachowanie czterema kołami do góry”, w oczekiwaniu na czuły dotyk i drapanko człowiekowej ręki. Taranem wchodzi tak do domu, jak i do ludzkich serc, wyznając labo – zasadę „jak Boga kocham – ja się tu zmieszczę!”. Duże psie dziecko, którego ogon obraca się niczym śmigło, uszy rozwiewa wiatr, a różowy ozór czule wylizuje aktualnie dostępną część człowieka. Brunowe lśniące futro wzbudza zachwyt, przepaściste ślepia patrzą miłościwie (nie tylko na człowieka jedzącego), a „rączki” na wyrywki są podawane do powitania.

Brunusiowe życie zaczęło się w piekle, gdzie pseudo – osobnik potraktował Go jak kartę kredytową. Dobrzy Ludzie zabrali Bruna z piekła i ofiarowali mu niebo – własny Dom, michę pełną smaczków, kanapę w salonie, a nawet… od czasu do czasu człowiekowe wyrko. Głaskanie, czochranie i mizianie było na porządku dziennym, odbyło się odpowiednie „psieszkolenie”, dzięki któremu Bruno pięknie wędruje na smyczy, na komendę siada i leży, a także podaje łapę.

Jako szczeniak Bruno zatruł się bardzo poważnie, wcinając spryskaną Randapem trawę. Przeszedł dwie operacje, których skutek objawia się jedynie bardziej jednostronnym podnoszeniem łapy w celach oczywistych. Brunuś klejnoty męskości stracił pod weterynaryjnym skalpelem, posiada chip i wszystkie szczepienia. Psiak ma uczulenie na fipronil – składnik antykleszczowych kropli – jednakże kropelki bez tego składnika są dostępne w każdym zoologicznym sklepie.

Bruno lubi mieć swój „kawałek ziemi” – sypia w klatce, jednakże nigdy nie jest w niej zamknięty. Kocha gości dorosłych i dziecięcych (dziecinnych dorosłych też jak najbardziej), suczki, inne psy, jest duszą towarzystwa, ale bez problemu potrafi się podporządkować. Lubi podróże samochodem, a jego ulubionym miejscem do jazdy są kolana kierowcy. Wychowany od szczenięcia w bloku, nigdy nic nie zniszczył, ani nie hałasował.

Niestety, parszywy los schował się pod postacią alergii na psią sierść i kochający Właściciele, z bólem i raną w sercach poszukują dla Bruna nowego Domu. Domu, w którym pies jest człowiekiem na czterech łapach, członkiem rodziny i okupantem kanapy. Domu, który niekiedy podzieli się schabowym kotletem, bezpańsko leżącym na talerzu. Domu, który woli psy niż koty, ewentualnie nastawiony jest na psio – kocie zapasy w stylu wolnym oraz biegowe zwierzo – maratony po całym mieszkaniu. Domu, który nie ma alergii i pokocha Bruna tak samo mocno jak obecny – już na zawsze.

kontakt w sprawie adopcji:
608391927 (Ryszard), 889856600 (Małgorzata), 607492249 (Martyna),
adopcje@labradory.org

Labrador Bruno Labrador Bruno Labrador Bruno Labrador Bruno Labrador Bruno

 

5 thoughts on “Bruno – czarny klejnot, błyszczący miłością…”

  1. Witam
    Bardzo współczuje właścicielom, że muszą oddać pupila. Zarazem cieszę się, że starają się znaleźć dla niego odpowiedni dom. Chcę jednak opowiedzieć historię naszych początków z psim przyjacielem. Może dzięki niej osoby, które mają podobne problemy spróbują troszkę powalczyć z alergią, (choć oczywiście nie wiem jak długo taki stan utrzymuje się konkretnie w tym przypadku – my walczyliśmy dwa miesiące). Gdy Moody (czekoladowy lab) pojawił się w naszym domu już po kilku dniach mój 9-letni syn zachorował. Katar, zatkane zatoki, kaszel, każdy kontakt ze śliną psa przy liźnięciu powodował wysypkę i opuchliznę. Oczywiście pierwsza myśl i insynuacje rodziny: musimy oddać psa. Na szczęście pediatra kazał zachować nam spokój i czekać aż organizm uodporni się na psie alergeny (wspomnę, że syn wcześniej nigdy nie miał kontaktów z psami, ponieważ przeraźliwie się bał czworonogów). Po dwóch miesiącach alergia ustąpiła, a my cieszymy się szaleńcem już 1,5 roku. Pozdrawiam.

  2. Pięknie napisana opowieść. Widać, że ktoś ma talent do operowania metaforami. Wiadomo, metaforę każdy zrozumie inaczej. A ja chciałam zapytać tak konkretnie, czy sformułowanie „Brunusiowe życie zaczęło się w piekle, gdzie pseudo – osobnik potraktował Go jak kartę kredytową. Dobrzy Ludzie zabrali Bruna z piekła i ofiarowali mu niebo” oznacza, że zakupiliście Państwo psa w pseudochodowli ? Jeżeli tak, to kupując tego psa zgotowaliście Państwo piekło wielu innym psom. Bo przecież pseudo-osobniki powielają zachowania, które przynoszą im konkretne zyski. A może się mylę, może jednak niesłusznie oceniam ludzi tak negatywnie. Może rozbiliście Państwo pseudohodowlę, wsadziliście pseudo-osobnika za kratki i znaleźliście wspaniałe domy wykorzystywanym i maltretowanym psom. Tylko ten wasz trafił nie najlepiej i znowu będzie przeżywał piekło. Tym razem rozstania z ukochanym człowiekiem.

    1. Chyba jednak ocenia pani ludzi niesłusznie… Po pierwsze-adopcje.labradory.org NIE KUPUJĄ PSÓW! Żadnych-ani z pseudohodowli, ani od prywatnych ludzi, ani też z renomowanych hodowli. Po drugie-fundacja (jakakolwiek, nie mówię o żadnej konkretnej w tej sytuacji) może rozbić pseudohodowlę, a człowiek adoptuje szczenię już z fundacji. Czy to źle?! Dać psiakowi kochający dom?! A po trzecie-życie pisze własne scenariusze, zdarza się, że pojawia się alergia, ciężka choroba, sytuacje życiowe. I co?! Lepiej wyrzucić psa na ulicę? Oddać do schroniska? A może pozbyć się dziecka, które ma alergię?! Uśmiercić ciężko chorego członka rodziny, żeby nie przeszkadzał psu?!

      W tej konkretnej sytuacji właściciele psa chcą jak najlepiej dla niego i właśnie po to są takie ogłoszenia i fundacje w tym pomagające. Jeśli pani tego nie rozumie, po prostu proszę na tą stronę nie zaglądać. I sprawa rozwiązana!

      1. „Brunusiowe życie zaczęło się w piekle, gdzie pseudo – osobnik potraktował Go jak kartę kredytową. Dobrzy Ludzie zabrali Bruna z piekła i ofiarowali mu niebo”
        Nie odnoszę się, w żaden sposób do fundacji. Nie odnoszę się także do faktu oddania psa. Mam zbyt mało danych aby ten fakt oceniać. Ostatnio jest bardzo dużo ogłoszeń pt. oddam psa. Podawane są różne powody. Alergia jest chyba najczęstszym. No cóż, najwyraźniej społeczeństwo podupada na zdrowiu i nie ma co z tym dyskutować.
        To co mnie zbulwersowało w powyższym tekście to zacytowane przez zemnie zdanie i zamiana znaczeń „dobra” i „zła”. Prawo popytu i podaży jest podstawowym w ekonomii. Zatem kupując psa z piekła powoduje się, że ta piekielna fabryka się rozrasta i że coraz więcej psów tam cierpi. Czy ludzi, którzy kupują psy w takim miejscu można nazwać „dobrymi ludźmi”, tak jak to czynią Autorzy tego tekstu? Dobrzy ludzie, gdy chcą mieć psa idą do schroniska. Jeżeli ktoś nie może sobie wybrać psa wśród 100 000 bezdomniaków, które są w Polsce, to może nie jest wystarczająco dobrym człowiekiem, i nie zasługuje na to ażeby mieć psa?
        Oczywiście, może się mylę, może to zdanie nie oznacza, że pies został zakupiony w hodowli, w której psy są maltretowane. W takim przypadku przepraszam za błędne zrozumienie i posądzenie o ……
        Na stronę trafiłam przez przypadek i nie zauważyłam tu żadnych informacji mówiących o tym, że nie wolno wypowiadać się w krytycznym tonie. Ale już ją grzecznie opuszczam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *