Wyadoptowany. „Nie miałem pojęcia, że świat jest tak piękny…”.
Roni za 3 miesiące skończy 6 lat. Jego inni koledzy i koleżanki zdążyli już dobrze poznać życie, nauczyć się wielu komend, wyżebrać niejeden smakowity kąsek, rozprawić się z psimi zabawkami i przebiec tysiące kilometrów. Ale niestety nie Roni, który mając niespełna rok trafił do psiego więzienia – kojca na dworze, w którym nie było nawet budy. Za niewinność, czyli bycie wesołym i aktywnym szczeniakiem. Tam spędził 5 lat swojego życia, w kompletnej samotności… Aż pewnego dnia los się do niego uśmiechnął i pewien Dobry Człowiek sprawił, że Roni opuścił swoją celę i trafił do Domu Tymczasowego.
Droga do nowego miejsca była dość długa i dwuetapowa, ale Roni zniósł ją dość dzielnie biorąc pod uwagę fakt, że nie wiedział zupełnie, co go czeka, ale nie szczekał, nie piszczał, trochę się kręcił, momentami starał się też leżeć. Na miejscu okazało się, jak wiele rzeczy jest dla Roniego nowe. Psie zabawki, psie ciasteczka, kong ze smakowitym pasztetem, obroża, komendy… Na początku do wszystkiego podchodził nieufnie, chował się i uciekał, ale ciepły i kojący głos jego tymczasowej opiekunki sprawił, że powoli i nieśmiało Roni zaczął zaznajamiać się ze światem zewnętrznym. Obszedł teren dookoła, wypił wodę ze wszystkich misek. Później nastąpiło zapoznanie z innymi psimi towarzyszami, rezydentkami Domu Tymczasowego. Dziewczyny były odrobinę zaskoczone obecnością nowego kolegi, ale nie doszło do żadnej kłótni. Roni podszedł do nich, powąchał a następnie schował się za swoją opiekunką. Test tolerancji na innych psich czworonogów został zdany pozytywnie! Pierwszy dzień w nowym miejscu był tak pełny emocji, że Roni miał niestety problem z bezsennością – przez całą noc nie zmrużył oka. Nie mógł chyba zasnąć ze strachu, że to wszystko to tylko projekcja senna a po przebudzeniu znów obudzi się w swoim zimnym kojcu… Na szczęście nazajutrz biologia wzięła górę i Roni zapadł w głęboki sen.
W kolejnych dniach coraz mniej widać jest po nim przerażenia, powoli staje się spokojniejszy, choć póki co nie odstępuje swojej tymczasowej pani nawet na krok, jest jak jej cień. Choć zdecydowanie intryguje go to, co dzieje się dookoła. Raz podbiegł do siatki i wesoło merdał ogonem, gdy zobaczył dzieci bawiące się na placu zabaw. Jego spojrzenie mówi wszystko: „Nie miałem pojęcia, że świat jest taki piękny…”. Roni miał już kilka sesji treningowych, stopniowo uczy się komend, zrozumiał też, do czego służy kong. Jest bardzo łagodny, nie szczeka, nie warczy, nie piszczy. Pierwsza kąpiel bardzo mu się podobała, woda nie jest mu straszna. Przypadkiem okazało się, że chętnie aportuje. Występuje u niego charakterystyczne sapanie i dyszenie, ale raz, że jest teraz gorąco, a dwa, że to reakcja na stres, którego z każdym dniem ma coraz mniej, więc i to pewnie z czasem ustąpi. Był odrobinę zaskoczony suchą karmą, możliwe, że jej nie znał. Na musi zostać poddany diecie, bo z racji braku ruchu i najprawdopodobniej niewłaściwego żywienia ma kilkanaście kilogramów do zredukowania. W najbliższych dniach jest zaplanowana wizyta u weterynarza celem wykonania ogólnego serwisu – sprawdzenia stanu uszu i zębów, obcięcia pazurów, uzupełnienia szczepień i przeprowadzenia zabiegu kastracji.
Roni na pewno potrzebuje nadrobić zaległości w swojej edukacji i trochę schudnąć. W Domu Tymczasowym ma dobre warunki, żeby zacząć nowe życie i pozbyć się traumy z okresu swojej izolacji. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie gotowy psychicznie i fizycznie, żeby stać się członkiem rodziny, która zdecyduje się go adoptować. Z pewnością będzie jej za to wdzięczny do końca swoich psich dni i całym sercem pokocha Człowieka, który da mu bezpieczny i spokojny dom. Psia wdzięczność za okazane dobro nie zna przecież granic… A może to Ty będziesz tym Dobrym Człowiekiem?
oprac. Patrycja Wasilewska
Nie wydajemy psów do budy lub do kojca.
☎ 608 391 927 (Ryszard), 607 492 249 (Martyna), 509 267 878 (Monika),
✉ adopcje@labradory.org
Bardzo wzruszająca historia. Roni to labradorowe CUDO ?
To wspaniale,że znaleźli się Dobrzy Ludzie,dając Mu szansę na pełnię szczęścia u boku człowieka.
Wspaniały Dom Tymczasowy.
Powodzenia kochana mordeczko na nowej,już tylko lepszej drodze życia.
Moj Lobo, bardzo podobny do Roniego, zachowywal sie tez bardzo podobnie. Nie odstepowal mnie na krok. Nie wierzyl, ze to wszystko mu sie nie sni. pierwszej nocy nie zmruzyl oka, bal sie wyjsc z domu, bo myslal pewnie, ze moze do niego nie wrocic. Jestesmy razem juz 3 lata. Jest najcudowniejszym przyjacielem i psem pod sloncem.
Wspaniali ludzie, widać, że pies jest szczęśliwy… to kawał cudownej pracy