LABRADORKA ZE SCHRONISKA… CZY Z PSEUDOHODOWLI? – nieaktualne

Linka

Wyadoptowana.  Podkulony ogon, przygięte ciało, jakby chciała być mniejsza, niewidzialna. Nie interesuje się światem, nie wącha. To, co labradory mają we krwi – łakomstwo, beztroska i chęć do zabawy – u Linki nie istnieje.

Pod naszą opieka trafiła kolejna kupka psiego nieszczęścia – Linka. Spokrewniona z labradorem biszkoptowa ośmiolatka, która według informacji podawanych przez schronisko trafiła za kraty pod koniec 2008 roku jako 8-miesięcznę szczenię. Dzięki zaangażowaniu wielu osób odsiadkę ponad siedmioletniego wyroku zakończyła wczoraj. Co Linka przeżyła w tym czasie? Sama nigdy nam nie powie, ale jej smutną historię zdradza jej ciało i zachowanie.

Obwisłe gruczoły mlekowe z obecnym mlekiem wyraźnie wskazują na przebyte ciąże. Ile ich było? Tego możemy się tylko domyślać, ale jedno jest pewne: do wszystkich musiało dojść na terenie schroniska. Czy może to miejsce zasługuje już na nazwę pseudohodowli? Bo jak wyjaśnić fakt, że sunia wielokrotnie rodziła w placówce, która zgodnie z nazwą chronić istniejące bezdomniaki – i nie dopuszczać do narodzin kolejnych?  Co się stało ze szczeniakami, skoro według naszych informacji do adopcji trafia z tego miejsca znikoma ilość psów? Dlaczego jej samej nie znaleziono domu, gdy była tylko słodkim szczeniakiem? Czy miała być tylko maszynką do rodzenia, a na swój wyrok zasłużyła byciem w typie rasy? Dlaczego schronisko przez siedem lat nie zadbało o sterylizację wielokrotnie rodzącej suni, ale gdy zawalczyliśmy o jej adopcję – nagle zorganizowało zabieg w jeden dzień? Bez wcześniejszych badań, bez aktualizacji szczepień innych niż przeciwko wściekliźnie – bo nie ma po nich śladu w naprędce założonej i właściwie pustej książeczce zdrowia? Dlaczego odrobaczono ją i zabezpieczono przed kleszczami dopiero w dniu odbioru przez nowych opiekunów? Czy ktoś chciał w 48 godzin zamaskować ślady wieloletnich zaniedbań, fundując Lince ogromny stres tuż przed trzygodzinną podróżą samochodem? Dlaczego została wydana po operacji bez antybiotyku, środków przeciwbólowych, ubranka? Mnóstwo pytań bez odpowiedzi.

Kolejny fragment smutnej historii opowiadają też pokrywające ciało Linki ślady po dawnych ugryzieniach czy skaleczeniach. W oczy rzuca się zwłaszcza pyszczek z ciemnymi szramami i łapki z niepokrytymi futrem miejscami – łapki we wszystkich kolorach tęczy, wylizane pewnie z bólu i stresu. Choć ogólnie Linka nie jest wychudzona, to po latach siedzenia w boksie jej tylne łapki są chude i słabe – zanik mięśni?

Również psychika Linki wskazuje, że spotkało ją wiele złego. Podkulony ogon, przygięte ciało, jakby chciała być mniejsza, niewidzialna. Nie interesuje się światem, nie wącha. Zamiast po trawie woli przemykać po twardym betonie, najlepiej tuż pod ścianą budynku, tak aby choć z jednej strony coś osłaniało ją od niebezpieczeństwa. A najchętniej znajduje sobie kącik przy klatce, w którym może przycupnąć i udawać, że nie istnieje.

Strach na dworze to jednak pestka w porównaniu z dramatem, jaki przeżywa w mieszkaniu. Schody są przerażającą barierą, której pokonywanie ostatecznie kończy się na rękach opiekunów. A gdy uda się już przekroczyć próg… Po siedmiu latach w boksie, na powietrzu, wśród brudu i smrodu schroniska, ujadających psów, a nawet harcujących szczurów, Linka przeżywa rewolucję. Przeżywa ją jednak głęboko w sobie. Nie obchodzi mieszkania, aby sprawdzić nowe zapachy. Nie interesuje się sunią rezydentką, a nawet woli ją odstraszyć. To, co labradory mają we krwi – łakomstwo, beztroska i chęć do zabawy – u Linki nie istnieje. Linka nie wie, jak wziąć do pyska psie ciasteczko, nawet porcji mięsa z ryżem nie jest w stanie zjeść do końca. Pierwsze godziny nowego życia spędziła skulona pod krzesłem, zanim odkryła, że jeszcze lepiej przytulić się w kącie do ściany. W mieszkaniu Linkę trzeba na razie z miejsca w miejsce przenosić…

Czeka nas dużo pracy, ale będziemy walczyć o to, aby jej życie już nigdy nie było takie, jak to wcześniejsze, zgotowane przez okrutne miejsce niezasługujące, by nazywać się schroniskiem. Będziemy śledzić jej postępy w domu tymczasowym i mieć ogromną nadzieję, że ktoś z Was zakocha się w Lince i wynagrodzi jej te wszystkie lata cierpienia. A Linka się odwzajemni ogromną miłością, bo wiecie co – ona po tym wszystkim nadal lubi ludzi! Choć jest przerażona otoczeniem, na widok człowieka i jego ciepły ton głosu reaguje szaleńczym merdaniem ogonka. Na razie tylko ten ogonek jest wesoły, ale nie spoczniemy aż wesoła stanie się cała Linka.

Bardzo dziękujemy Marcie z Warszawy za pomoc i poświęcenie przy ratowaniu suni.

FUNDACJA PRZYJACIELE CZTERECH ŁAP
ROKITNO 2
74-304 NOWOGRÓDEK POMORSKI
PayPal: fundacja@przyjacieleczterechlap.pl
PKO BP 39144011850000000017295136
z dopiskiem: Linka

Poprzedni wpis: 
Biszkoptowa labradorka – Linka szuka domu

Kontakt w sprawie adopcji:
608391927 (Ryszard), 607492249 (Martyna), 889856600 (Małgorzata), 669585207(Katarzyna),
adopcje@labradory.org

606893770 606893770

14 thoughts on “LABRADORKA ZE SCHRONISKA… CZY Z PSEUDOHODOWLI? – nieaktualne”

  1. I jak w naszym kraju zwierzęta mają czuć się bezpiecznie, skoro i stytucje mają ce na celu dobro zwierząt działają w ten sposób. Ręce opadają.

  2. BOŻE CO ZA DRAMAT!!!! dlaczego nikt nie pisze ,że jest piękna ,earta miłości i człowieka przez duże Cz.Sunia rozumiem ,że jest obecnie w DT. Ale ja chciałabym się dowiedzieć ,czy poczyniono kroki w celu ukarania schroniska ,którego nie wymieniacie z nazwy. To bardzo ważne !!!

  3. Miejmy nadzieję że przed Linką tylko same dobre dni. Szkoda że tak późno ktoś się nią zainteresował ile musiała wycierpiec ta biedna sunia. A co do schroniska zagadzam się z przedmówcą upublicznic nazwę ukarać to nie mieści się w głowie zeby w schronisku suka była wykorzystywana do rodzenia…Niech cala Polska się dowie co to za pseudohodowla bo chyba schroniskiem tego nazwać się nie da..Mam obrzydzenie do takich ludzi! Życzę Ci kochana miłości i żebyś otworzyła labusiowe serce i zobaczyła ze swiat nie jest taki straszny tylko po prostu są źli ludzie ktorzy nigdy nie powinni mieć do czynienia z psami. TRZYMAJ SIĘ KOCHANA POD OPIEKĄ LABRADORY.ORG JUZ BEDZIESZ BEZPIECZNA. Trzymam kciuki:)

  4. Przykre,bardzo….:( ale badzmy szczerzy,nie Ona pierwsza I nie ostatnia,niestety !!!!! Mam czasem wrazenie,ze bynajmniej niektore schroniska robia co im sie zywnie podoba bez jakiejkolwiek kontroli,tylko dlaczego ?!!!!!! Ja jadac samochodem I np.przekraczajac predkosc I widzi to wladza zostaje ukarana odrazu,a moze by tak postepowac ze schroniskami badz ludzmi ,ktorzy swiadomie krzywdza zwiwrzeta !!!!!!!!

  5. Myślę, że łatwiej wyszukiwać i zajmować się kilkoma pieskami,niż zająć się 700 psami i jeszcze kogoś oskarżać.A proszę się zastanowić tez z drugiej strony że taki wygląd cycuszków i zebrane w nim mleko mogą być też wynikiem ciąży urojonej. chyba że wet badał i stwierdził że sunia rodziła to nie będę przecież bronić i zaklinać faktów. ja szukam po prostu różnych wytłumaczeń zanim ocenię. jeśli chodzi o szczepienia to naprawdę ciężko jest zrobić je terminowo jednocześnie 700 psiakom i trzeba też brać na to poprawkę. każdy pies jest leczony w miarę możliwości i to też zależy od tego czy jest akurat miejsce w klinice i czy wet nie ma rozpisanych innych zabiegów na najbliższe miesiące. a skoro schronisko współpracuje z konkretnym wetem to mogą z tego wynikać opóźnienia. nie mowie że to dobre. byłam kilkukrotnie w schronisku i nie na umówione wizyty tylko tak znienacka. i ja widziałam akurat wiele pozytywnych rzeczy. oczywiście są rzeczy które mi się mniej lub bardziej tam podobają. nie bronie nikogo za wszelką cenę. dlaczego więc mam przeglądać na oczy i naskoczyć na schronisko skoro nie mam ku temu powodów?

  6. Jak można tak traktować zwierzęta….brak słów….?Całe szczęście ,ze ten dramat sie skończył oby tylko trafiła w dobre ręce!!!!!!!Bezbronna istotko zdrowiej !!!!

  7. Pani Edyto
    dopiero dzis przeczytałam Pani wypowiedz ale nie mogę się powstrzymac od komentarza….jak można stawac w obronie takiego schroniska ,ktòre zamiast zapewniac bezpieczenstwo swoim podopiecznym wykorzystuje je w taki sposob????? Nie wierzę ,że psy ktòre już i tak doznały krzywdy trafiając w takie miejsce są tam dobrze traktowane!!!!! wykorzystywanie biednej suni po to żeby czerpac zyski uważa Pani za coś normalnego tłumacząc fakt tym ,że pozostale 700 psow ma tam dobrze?????
    Takie mijsca powinny byc kontrolowane i nadzorowane w sposòb etyczny!!!
    Jak mozna stawac w obronie takiego miejsca????

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *