Starość to mało fajny czas. Starość dla porzuconego labradora to dramat, w którym z przymusu dostał główną rolę.
Przez 10 bez mała lat pieszczony, tulony, przytulany i głaskany przez bezgranicznie kochające ręce Pani. Po 10 latach Panią złamała choroba, a obcy psu ludzie – złamali Mu serce.
Pani Dinga bardzo ciężko zachorowała, zaopiekowała się nią rodzina, ale dla psa miejsca zabrakło. Niczym zbędny, stary mebel został sam na posesji, ze łzami w ślepiach i głęboką raną w psim serduszku. Nie rozumiał co się stało i dlaczego nagle zamiast miękkiej, cieplutkiej kanapy pojawił się beton, kraty i niemal pusta miska.
Dla domowego, wypieszczonego labradora, schronisko to wyrok za niewinność, bez możliwości wyjścia za dobre sprawowanie. Kara Dinga trwała kilka miesięcy, podczas których psia rozpacz wyzierała z każdego kąta zimnego boksu, ogon zapomniał jak się merda, a zwieszony łebek stanowił obraz tragicznej rozpaczy.
Kiedy już wydawało się, że zakręty na życiowej drodze Dinga się prostują, gdy pojawił się Dom Tymczasowy, który chciał Go uratować ze schroniska, zły los znowu dał o sobie znać…
Wychodząc z boksu, Dingo podniósł łapkę, celem załatwienia istotnej, psiej potrzeby, a inny pies, zza krat złapał Go za tą nóżkę i wyszarpał z niej całe kawałki mięśni, ścięgien i skóry!
W trybie natychmiastowym pies został przewieziony do szpitala w Poznaniu, gdzie najpierw zawisła nad Nim groźba uśpienia, a potem amputacji łapy. Mimo wszystkich przeciwności życiowych, Dingo jednak ma wolę przetrwania – dzisiaj już wiadomo, że łapę da się uratować, a psiak ma szansę na godną jesień życia. Łapka goi się bardzo powoli, ale Dingo sam wstaje, sam siada, sam idzie, choć jeszcze kuleje mocno. Innymi słowy – walczy! Walczy z całej siły!
Brzmi fajnie, ktoś by powiedział… Niestety, nad Dingusiem ponownie wisi wyrok schroniska. Dlaczego, zapytacie? Ano dlatego, że planowany Dom Tymczasowy znajduje się 100 km od Poznania, tam psiak nie ma dostępu do rehabilitacji. Poza tym Dingo musiałby codziennie pokonywać schody aż na II piętro, co dla Jego łapki jest, delikatnie mówiąc, niewskazane i zdecydowanie szkodliwe.
Ten pies, skazany przez człowieka na schroniskową gehennę, w klinice, mimo bólu, odzyskał radość życia! Przypomniał sobie, że labrador uśmiecha się całym pyskiem, a ogon może się radośnie majtać na widok dobrych Ludzi, którzy przychodzą wyprowadzać Go na spacery.
Ten pies, mimo dramatycznych przejść, ma nadal kryształowo czyste serduszko, które chętnie otworzy się na Nową Miłość – Prawdziwą Miłość – Miłość Człowieka do Psa i Psa do Człowieka. I właśnie dlatego musimy zrobić wszystko, aby wizja życia za kratami oddaliła się od Dinga nieodwołalnie!!!
Dla Dinga szansą na zdrowe i godne życie jest Dom Tymczasowy, w Poznaniu lub bliskiej okolicy, gdzie Opiekunowie mają dom z ogródkiem, dużo wolnego czasu i Wielkie Serce dla psiej sieroty. W schronisku Dingo nie przeżyje – rany, których doznał, w warunkach schroniskowych nie będą miały szansy na pełne wygojenie! Poza tym – chyba mu serce pęknie…
Błagamy, nie pozwólcie Dingowi wrócić za kraty, dajcie Mu szansę na prawdziwe Nowe Życie, pozwólcie poczuć, że tym razem człowiek Go nie zawiedzie!
Kontakt: www.labradory.info; infomaniak@labradory.info.pl; tel. 660 455 051.
Poprzednie wpisy:
Czy Dingo czeka smutna starość?
Starszy pies, Dingo zawiódł się na ludziach
Jak Nusia, która właśnie leży sobie w ogródku i pomału żuje świńskie kopytko ( dobre dla seniorów ) i nie sprawia żadnych problemów. Nasza kochana staruszka cieszy się emeryturą, tak jak mam nadzieję nie długo Dingo. Jeśli czyjeś serducho się waha to powiem krótko, labek senior to kwintesencja oddania i miłości.
Niestety nikt nie chce pięknego cudownego Dingo :(:(:(:(
Witam,
Co się dzieje z Dingo? Czy Dingo opuścił już klinikę?
Łapka odzyskała sprawność. Dingo opuścił klinikę i jest obecnie w domu tymczasowym. Tutaj można śledzić losy kochanego staruszka: http://labradory.info/viewtopic.php?p=1076320#1076320