Jestem Bruno, mam dziewięć miesięcy i już trzeci dom

labrador Boruno

Pierwszy – nie pokochali mnie…

Pierwszy – nie pokochali mnie. W drugim – Pani Magda – zapewniła mi najlepszą opiekę, jaką mogła, nauczyła kilku sztuczek, pokochała mnie. Niestety los sprawił, że nie mogła się mną opiekować.

Teraz mam trzeci dom! I jak to mówią: do trzech razy sztuka! Przeprowadziłem się spod Warszawy na wieś na Śląsk.​ Chyba wolę mieszkać na wsi… mam duży dom z ogrodem. W tym domu oprócz ludzi, przywitały mnie inne zwierzaki. Mój kumpel Proton (jest ode mnie starszy o około rok, on też jako szczeniak nie był chciany przez pierwszych opiekunów i trafił do schroniska; jednak już od roku mieszka z obecnymi ludźmi i jest mu dobrze). Z Protonem biegamy po domu, skaczemy po kanapie, a najbardziej szalejemy na trawie w ogrodzie. Jak się zmęczymy, to śpimy na kanapie w salonie – zajmujemy ją całą i już nikogo nie wpuszczamy. Obok kanapy jest kaloryfer, na którym wygrzewa się kotka Morfina – ona jest przywódczynią naszej szóstki. Oprócz niej w domu mieszkają jeszcze trzy koty: Neska (mała, drobna i nieco grubawa – taka śmieszna), rudobiały Hrabia oraz najmłodszy z nich – kilkumiesięczny Kitten. Wszyscy – no może poza Kittenem – zostali uratowani, im też się nie wiodło przez kilka lat, a potem trafili do kochającej koty pani Zofii, która przygarniała bezdomne koty i stworzyła im dom tymczasowy. Potem trafili, tak jak ja – do naszych ludzi.

Mieszkam tu dopiero trzeci dzień, jechałem pociągiem (strasznie się bałem: szczególnie ruchomych schodów w Warszawie, a do pociągu… to musieli mnie wnieść), ale jakoś poszło. Potem autem i w nocy w środę przyjechaliśmy do nowego domu. Proton na początku bał się i szczerzył zęby, ale już mu raczej przeszło, bo dzieli się swoimi zabawkami.

Wczoraj byliśmy z Protonem (ma tak na imię, bo jest bardzo żywiołowy) i z ludźmi na spacerze po polach i lasach… ale wróciliśmy brudni i szczęśliwi.

Nie mam czasu za dużo opowiadać, bo jestem strasznie zajęty – zapoznaję się z kotami, biegam po podwórku, no i jem na wyścigi – zawsze wygrywam!

Ten dom, to będzie już mój, na zawsze – już mnie pokochali, a ja ich. Lecę, bo Proton szczeka, pewnie ktoś przechodzi ulicą. Biegnę bawić się z nim – jest mniejszy, ale fajnie się skacze mu na plecy, potem on mnie… i tak w kółko.

Labrador Bruno Labrador Bruno Labrador Bruno Labrador Bruno Labrador Bruno

Poprzedni wpis:
Bruno: 8-miesięczny labcio potrzebuje swojego przewodnika po życiu…

3 thoughts on “Jestem Bruno, mam dziewięć miesięcy i już trzeci dom”

  1. Szukam labradora masci czarnej max 8 miesiecznego mieszkamy na wsi kiedys mielismy takiego wiec szukam takiego samego bo to opiekun do dzieci. Moj nr 519892992

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *