Labradorka Brita – natychmiastowa pomoc uratowała jej życie

Labradorka Brita

Warto robić badania profilaktyczne USG.

Dostaliśmy e-mail do właścicieli adoptynki Brity.

Dawno się kontaktowaliśmy, ale ostatnie dni, które przeżyliśmy z Britką, kazały nam napisać do Pana z podziękowaniem za nią.

W sierpniu 2010 roku pojechaliśmy po nią do Pana do Włocławka. Czarna sunia, w wieku ok 3-4 lat, większość czasu spędza na plecach, kołami do góry.

Od pierwszego wejrzenia zakochaliśmy się w niej po uszy. To pies idealny. Cudny, silny, kochający. Nie ma drugiej takiej. Tak też ją traktujemy.

Piszemy tę wiadomość, bo chcemy się podzielić naszą chwilą szczęścia, która przeżywamy z Britką, a niewiele brakowało i pisalibyśmy wiadomość w zupełnie innym tonie… Ale od początku..

Od czasu sterylizacji, czyli jakieś 7-8 lat Brita nie sprawiała żadnych kłopotów, była okazem zdrowia i siły. Mamy drugiego pieska, też Labradora, Precla, on jest troszkę chorowity, a ma dopiero 3 lata. Brita od dawna była wzorem… ale przed świętami coś zaczęło się dziać.. Britka źle się czuła, miała problemy żołądkowe.. standardowo, myśleliśmy, że coś zjadła na spacerze i ma zatrucie, dostała zastrzyki iw sumie było ok… w czasie świątecznym było wszystko ok, była nieco apatyczna, ale wszystko było w porządku.. parę dni temu grymasiła z suchą karmą, ale jak zrobiliśmy ryż z kurczakiem to jadła aż jej się uczy trzęsły.. do tego piątku.. aż zwymiotowała… długo nie myśląc spakowałem psa do auta i pojechałem od lecznicy. Lecznica była pełna więc pojechaliśmy na drugą stronę miasta do SGGW na wydział weterynarii. Tam podano jej antybiotyk i zrobiono badania krwi. Podejrzenie padło na Babeszjozę , więc czekaliśmy na wyniki do północy – przyszły. Babeszjozy nie było, ale była anemia i to zaawansowana… Z samego rana w sobotę odbyło się USG, żeby wykluczyć jakieś zmiany i… ukazał się guz 15cm na śledzionie. Diagnoza wbiła nas w beton, pies trafił na kroplówkę, a zabieg został zaplanowany na najbliższy wolny termin czyli poniedziałek rano. W tym nieszczęściu, szczęściem okazało się, że osoba, która miała przeprowadzać tą operacje to nasza sąsiadka. Nie muszę pisać, że większość z osób na SGGW spisała Britę na straty, w co nie wierzyliśmy do końca. Szybki telefon do sąsiadki i szybka informacja zwrotna – albo operujemy zaraz, albo pies nie ma szans, guz zaczął krwawić, rozpadać się, fatalnie to wszystko wyglądało . Wspomniana pani w sobotę po południu, zorganizowała w ciągu 2 godzin personel, sale i wszystko co trzeba. Było ryzyko przerzutów do płuc, więc robiliśmy jeszcze RTG, którego pozytywny wynik, nie ukrywam, wiązał się z ogromnym wzruszeniem – pierwsza pozytywna informacja tego dnia… Britka została wygolona, przygotowana i poddana narkozie. Po drodze musiała się jeszcze odbyć transfuzja krwi, bo anemia była na zaawansowanym poziomie… To były najdłuższe 3 godziny w naszym życiu, ale warto było czekać… Telefon z informacją, ze guz został usunięty wraz z śledzioną a pies się budzi był chyba najlepszą informacją, która usłyszeliśmy w całym naszym życiu. Pojechaliśmy po Britkę, zabraliśmy ją do szpitala psiego, miała super ogrzewaną klatkę z wszelkimi wygodami, poduszkami, kroplówkę i opiekę cała noc. Dziś jest już z nami od rana. W końcu jest głodna i powoli wraca do życia. Nie potrafimy opisać szczęścia, które czujemy… Zdajemy sobie sprawę, ze jest już starszym pieskiem, ale każdy dzień z nią to skarb.

To była operacją ratująca życie, chwila zwłoki i niestety Britki by nie było. I choć rokowania są ostrożne a statystyczna długość życia w jej wieku i po tak ciężkim nowotworze, jaki przeszła, to do dwóch lat. Zgodnie z opinią Pani doktor guz był złośliwy a przerzuty na dzień niewidoczne, z pewnością gdzieś są. Ale na dzień dzisiejszy nie dbamy o to. Ważne,że jest z nami.

Dziś Britka ma pewnie ok 11,5 roku, mamy nadzieję, że będzie z nami co najmniej do 15 roku życia a statystyczna długość życia po tej chorobie pozostanie jedynie statystyczna.

A my dziękujemy. Z całego serca.

Ola i Michał.

Trzymamy kciuki za zdrówko Britki. Kochani im starszy pies tym bardziej warto robić profilaktyczne badania USG.

Labradorka Brita Labradorka Brita Labradorka Brita

4 thoughts on “Labradorka Brita – natychmiastowa pomoc uratowała jej życie”

  1. Jak czytałam to płakałam.Jak dobrze,że trafiła na Was!!!!Jestem szczęśliwą posiadaczką 11-letniej pudelki,7 letniej labradorki i malucha-8-miesięcznej labradorki.Kocham,kochamy je nad życie!!!!Z waszego listu -odczytałam to samo!!!!Pozdrawiam całą Rodzinkę- jesteście super!!!!Zdrowia,zdrowia,zdrowia!!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *