Gorące uściski i soczyste całusy przesyłam Wam wszystkim ja, Sila!

Labradorka Sila

Sama jeszcze do Was nie pisałam, więc teraz skorzystam z chwili wakacyjnego lenistwa i po swojemu opowiem Wam moją historię.

Właściwie jej początku nie do końca pamiętam. Na pewno nie było mi lekko – chodziłam głodna i sponiewierana. Przez chwilę nawet byłam mamą. Jak przez sen pamiętam łańcuch i złych ludzi. Ale może to był tylko zły sen.

Wszystko się skończyło w momencie, w którym jakaś człowieka znalazła mnie na ulicy. Zawiozła mnie do miejsca, w którym było dużo różnych, obcych psów. Właściwie byłam w dwóch takich miejscach. Z tego drugiego zabrała mnie jeszcze inna człowieka, która zapakowała mnie do takiej dużej, poruszającej się budy. W ten sposób znalazłam się w Domu, a ta ostatnia człowieka koniec końców została moją Pancią.

Dziwny był ten Dom. Ani to norka, ani buda. Na początku zupełnie nie rozumiałam, dlaczego Pancia cały czas biega za mną z takimi papierowymi ręcznikami i wyciera po mnie ziemię. Przecież nie załatwiałam się do legowiska, nie byłam już szczeniakiem. Potem okazało się, że w Domu panują takie dziwne zwyczaje, że załatwiać się można dopiero tam, gdzie ziemia nie jest już twarda.

Wspominałam już, że mam Braciszka? Jest trochę większy, ale tak podobny, że czasami trudno nas rozróżnić. To znaczy na początku nie wiedziałam, że to Braciszek i trochę dawałam mu popalić. Trzeba przyznać, że znosił to dzielnie i z godnością. Ale teraz już jest wszystko w porządku i całymi dniami się ze sobą bawimy. Mamy nawet wspólne zabawki, którymi się wymieniamy.

A wiecie, że już nie jestem biała? Niedługo po wprowadzeniu się do Domu zaczęły mi wypadać kudełki. I mówię normalnie – to koniec. Jak ja się teraz psom na ulicy pokażę, taka łysa. Ale zaraz potem zaczęła mi rosnąć nowa sierść. Dużo ładniejsza i taka trochę brązowawa.

Jakiś czas temu zaczęłam znowu jeździć dużą budą z moim Panciostwem. Tym razem jeździliśmy do lasu, gdzie było kilka innych psów. Nie leżało mi to za bardzo. Braciszek to ok, ale jakieś obce sierściuchy to niech się lepiej trzymają z daleka. One zresztą miały podobne zdanie o całym pomyśle, ale Panciostwu chyba bardzo zależało, więc postanowiłam to przeboleć.

Potem dowiedziałam się, że to wszystko nazywało się… psichotrerapia belkaworialna. Czy jakoś tak. Chodziło o to, żeby mnie socjalizować. Mnie! To że kilka tam razy naszczekałam na ogrodzenie albo drzewo, na którym tydzień temu widziałam wiewiórkę, nie oznacza jeszcze, że nie jestem zesocjalizowana!

Ale w sumie to było nawet fajnie. Po jakichś trzech pełniach poczułam się swobodniej w towarzystwie sierściuchów. I wtedy Panciostwo wymyślili mi coś kolejnego… Zaczęłam chodzić na normalne spacery z innymi psami i tą… no… Belkaworystką. Ale żeby to były normalne psy przynajmniej. Przyjechało jakieś wielkie bydlę, które wydawało z siebie jakieś charknięcia. W połowie spaceru wleciało to w jakąś sadzawkę, potem, takie całe utytłane i mokre, zaczęło mnie gonić. No to zaczęłam uciekać. A ona, bo to baba była, za mną. I latamy tak po tej łące, i nagle okazało się, że to fajne całkiem. Nie wiem czemu Pancia się tak z tego biegania ucieszyła, to nie ją mokre bydle goniło po polach, ale od tamtej pory częściej jeździmy na spacery z nowymi psami.

Ostatnio nawet byliśmy z naszym sąsiadem, Andrzej mu na imię. Czy też Andy, w sumie to nie wiem. Z Braciszkiem kiedyś się podobno kolegowali, ale coś im ostatnio nie po drodze. Za to we mnie coś wstąpiło i zaczęłam kicać dookoła niego jak szczeniak jakiś. Dobrze, że to w lesie było i nikt nie widział. Potem już w trójkę szliśmy sobie spokojnie.

I tak to się jakoś nam toczy. Fajnie jest, chociaż niektóre rzeczy jeszcze mnie trochę przerażają. Na przykład burze, fajerwerki, szczekające psy, packa na muchy, kartony, folie bąbelkowe, wąż ogrodowy… No dobrze, może jest tego całkiem sporo, ale im dłużej mieszkam w Domu, tym jest mi jakoś spokojniej.

Teraz muszę lecieć. Pancia krąży po domu, może się wreszcie domyśli, że tu ja z Braciszkiem przymieramy głodem i nic od dawna, od południa, nie jedliśmy. Odezwę się jeszcze!

Sila

Poprzednie wpisy:
Chudzinka Sila – wspaniała wiadomość z domu tymczasowego (+film)

Sila – przeraźliwie chuda sunia i do tego świeżo po porodzie dziękuje za prezenty ❤
Sila – przeraźliwie chuda sunia i do tego świeżo po porodzie – wieści z domu tymczasowego
Przeraźliwie chuda i do tego świeżo po porodzie – podziękowania
Przeraźliwie chuda i do tego świeżo po porodzie – dalsze informacje
Przeraźliwie chuda i do tego świeżo po porodzie – kolejne wieści
Przeraźliwie chuda i do tego świeżo po porodzie – bezpieczna w domu tymczasowym
Przeraźliwie chuda i do tego świeżo po porodzie. Szukamy PILNIE domu tymczasowego❤

Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila Labradorka Sila

5 thoughts on “Gorące uściski i soczyste całusy przesyłam Wam wszystkim ja, Sila!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *