Nasze dwie adoptynki: Lucky i Tosia.
Cześć wszystkim!
Pamiętacie mnie? No to przecież ja – Lucky! Postanowiłem napisać do was, bo sporo się u mnie pozmieniało… a największą zmianą jest chyba to, że z Warszawy przeprowadziłem się do Poznania. No i słuchajcie! Nie uwierzycie! Już nie jestem jedynakiem! W rodzinie, która mnie adoptowała jest też labradorka Tosia (kiedyś Mila) z tej samej organizacji (mówi, że was pozdrawia)!A więc od czego by tu zacząć… może od tego, że KOCHAM ŁÓŻKA! Wszystkie łóżka, małe, duże, średnie, wysokie, zajęte przez kogoś i wolne… w skrócie wszystkie są moje. W tym temacie jestem koneserem. Kiedy śpię na takim łóżku to nic nie jest w stanie mnie obudzić. No chyba, że dźwięk otwieranej lodówki (bo apetyt to mam nieposkromiony) lub dźwięk dzwonka do drzwi – jestem wybitnym psem stróżującym! Nikt nie przejdzie nie usłyszany przez klatkę schodową, wszystkich wyniucham i oszczekam (tak profilaktycznie, żeby wiedzieli, że ten dom i łóżka to już zajęte).
Rodzina i Tosia rozpieszczają mnie do granic możliwości. Co najmniej raz w tygodniu chodzę się kąpać w stawie lub urządzamy sobie kilku godzinny spacer po lesie. Tośka nauczyła mnie jednego : KOCHAJ KIJE! A im większe tym lepsze. Jak się domyślacie z tego powodu w lesie co chwile znajduję nowe trofeum.
Nauczyłem się też pięknie chodzić na smyczy. Ogólnie wszyscy mówią, że grzeczny ze mnie psiak. Czasami tylko próbuję zjeść jakąś zabawkę w domu. No, ale nie mogę się oprzeć z tej radości, bo zabawek mam tu całe wielkie pudełko! Jednym z moich hobby jest też łapanie wody z fontanny do pyska. I słuchajcie… ja ją łapie, a ona dalej leci, ja już nie wiem co robić – ale się nie poddaję!
Jestem wulkanem energii, ile bym nie przeszedł zawsze mam siłę na więcej zabawy, spacerów, głasków. W domu wszędzie mnie pełno, nawet jak rodzinka je coś przy stole to skaczę jak kangur na dwóch tylnych łapach, żeby zobaczyć co tam szamią dobrego (a nóż coś spadnie, a może zechcą się podzielić, nigdy nie wiadomo!). Pochwalę się jeszcze, że (choć nikt mnie o zdanie nie pytał) pozbyłem się balastu między nogami. Poszedłem do weterynarza z rodzinką, zasnąłem, budzę się, I NIE MA! No trochę się zdziwiłem, ale zniosłem wszystko wzorowo. Z kumplami na ulicy to jest różnie, niektórzy fajni, inni mniej. A, że jestem wyszczekany to nie ukrywam jak mi, któryś nie podpasuje – od góry do dołu wprost wszystko mówię, taki szczery chłopak ze mnie. A po za tym, że jestem szczery to wiem też, że jestem strasznie kochany. Taki się właśnie czuję, szczęśliwy i bardzo kochany. Rąk do głaskania nie brakuje, smaczków, miłości i spacerów też. Ogólnie… jest super! Za kilka dni wyjeżdżam nad morze. To dopiero będzie! Kąpanie w morzu, spanie w nowych łóżkach, sikanie w nowych miejscach, już się nie mogę doczekać. To tyle z moich przechwałek.
Do zobaczenia w następnym liście! SZCZE(K)ŚĆ!
Lucky
Poprzedni wpis:
Lucky, zależy nam, żeby trafił do ludzi dla których będzie wyjątkowy – nieaktualne
Pozdrawiamy Was , cieszymy się bardzo , że pieski znalazły wspaniałą Rodzinkę i cudowny Dom.
Radość zalewa serce jak się to czyta i ogląda . Psiaki szczęśliwe ….to widać !