List od Azora vel Lazara (2)

Labrador Azor

Siema wszystkim! Tu Azor, ale oddaję klawiaturę Maćkowi, bo nie bardzo umiem pisać…

Tak, Azor nie opanował jeszcze podstaw elementarza! No głupolek! 3,5 roku na świecie, od ponad tygodnia w mieście stołecznym Warszawa, a jedyne czego się w tym czasie nauczył to wszystko co opisałem w poprzedniej wiadomości, plus nowych komend takich jak „odejdź” i „noga”.

Ej, duma mnie rozsadza! Ten pies musi czytać książki, jak mnie nie ma w domu, bo jak wracam, to on jest mądrzejszy, a nic nie jest zniszczone 😀

Spowszedniały mu też pieski, które mijamy na spacerach… no chyba że wyskakują z naprzeciwka, to wtedy nie ma opcji by nie odstawił Charliego Sheena – musi wywąchać W S Z Y S T K O. 🙂 niby nic, ale zwykle podchodzi z warknięciem, co powoduje, ze pseudo znawcy swoich pupili ściągają smycz, zaczynają krzyczeć i robi się nerwowo. Krzyczą brzydkie słowa na mnie, na niego. Debile – nie przejmujemy się tym wcale i konsekwentnie ćwiczymy koncentrację na psim pępku świata, czyli na mnie (może trochę nieskromnie to brzmi, ale takie są fakty ;p).

Nowością, ale nie żadnym tam trzęsieniem ziemi były ruchome schody. Pies przekursował na nich na rozczapierzonych łapkach rozkminiając co się u licha dzieje, ale dzielnie dotrwał do końca i po zejściu na stabilny ląd było już znowu super. W metrze jest super fajnie, wszyscy mówią że Azor jest piękny i chcą głaskać, przez co robię się nieco zazdrosny :).

Wreszcie, po tygodniu udało mi się zadywanić podłogę czymś większym niż dywanik łazienkowy, wiec teraz zabawy szarpakiem wymagają ode mnie znacznie większego wysiłku. Widać po piesku, że tęsknił za przyczepnością.

Co jeszcze u nas? No straszy mnie czasami, że coś mu dolega – ropiejące oczko. przemyliśmy rumiankiem, 2 dni i spokój, krwawiące dziąsełko – no głupi pan dał psu zagadkę do rozwiązania. kawałek kiełbaski w plastikowym pudełku z pokrywką. zagadka rozwiązana i nic się wielkiego nie stało, ale jak zobaczyłem czerwień na jednym z kawałków plastiku, to nie było mi do śmiechu. Chyba jeszcze jestem nieco nadopiekuńczy 🙂 dziś wystraszyłem się nieco twardej guli w okolicach podbrzusza… ale to podobno normalne jak piesek jest nieco zbyt podekscytowany. uf 🙂 zdrowy chłopak. Jeszcze się siebie uczymy. Jeśli nic się nie zmieni, to w środę skoczymy do pana doktora sprawdzić co dokładnie dzieje się z tym bioderkiem, bo po bardziej wyczerpującym spacerze i hasaniu i około półgodzinnym odpoczynku zdarza mu się zakuleć. Będziemy temu radzić w najbliższym czasie

Nie miałem okazji jeszcze go ostatnio zważyć, ale na oko jest odrobinkę smuklejszy, co cieszy. Lwią część swoich posiłków dostaję w ramach smaczków-nagród na spacerach. Dziś o 6 rano znów poszliśmy potruchatać…. noo o 6:30 bo tyle czasu minęło zanim mojego aniołka dobudziłem i o ile fantastycznie mi towarzyszył przez pierwszy kilometr-dwa, to potem uznał, że jest stanowczo zbyt wcześnie na takie roboty i lepiej obwąchiwać świat. nie ukrywam, że było to dla mnie świetną wymówką, bo i ja nie jestem w życiowej formie.

Koniec tych relacji na dziś, lecimy na psi plac zabaw! Pozdrawiamy wszystkie pieski, przebywające pod opieką labradory.org, w domach tymczasowych i w ogóle, na świecie. Be strong, na każdego przyjdzie pora, by znalazł prawdziwy dom!
Ahoj!

Poprzednie wpisy:
List od Azora vel Lazara
Lazar, piękny czarny labrador do adopcji (+film) – nieaktualne

Labrador Azor Labrador Azor Labrador Azor Labrador Azor

8 thoughts on “List od Azora vel Lazara (2)”

      1. Trzymam kciuki! Początki najgorsze, ale u Was widzę, że super! Mieszko pozdrawia Azora! Mieszka mamy już 3 tygodnie, więc też czas uaktualnić tutaj zdjęcia i wysłać jakiś list;)

  1. Mój wybranek serca 😉 cieszę się ,że znalazł dom a do tego taki wspaniały. Kochajcie się Chłopaki nawzajem najbardziej na świecie 😉

  2. mały update: przedwczoraj i wczoraj i dziś z rana nauczyliśmy się czekać. mam w dłoni smaczki, mówię do Azora „czekaj, zostań”, odchodzę kilka kroków, zatrzymuję, czekam chwilę, odwracam się – pies na mnie patrzy. mówię „chodź” i pozostaje się już tylko cieszyć jak ten czarny huragan leci w moją stronę 🙂 DUMA!

    Postępy z „noga” jakieś słabe. Nie wiem jak mu to wytłumaczyć zupełnie. za smaczkiem podąża, ale żeby sam z siebie mnie okrażył i zatrzymał się bądz usiadł przy nodze nie ma mowy. nosek przy smaczku i koniec…. będziemy pracować, tylko wymyślę jakiś inny sposób, znak sygnał czy coś, bo ewidentnie nie idzie…

Skomentuj Krystyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *