„Hercia była chodzącą miłością” 😢.
Szanowni Państwo
Przychodzę ze smutnymi wieściami… 13 października Hercia przeszła za Tęczowy Most. Adoptując w styczniu br. blisko 9-letnią sunię, zdawałam sobie sprawę, że będzie to związek – w wersji optymistycznej – co najwyżej na kilka lat. Jednak dzisiaj, w sobotę 14 października, dzień do odejściu Hery, mija zaledwie 10 miesięcy odkąd Hercia stała się częścią naszej rodziny. Moje serce rozrywa ból i tęsknota, że nie było nam dane więcej wspólnego czasu. Jednocześnie jestem wdzięczna za każdy dzień, który razem spędziłyśmy. Hercia była wyjątkową Pieseczką, najgrzeczniejszą z jaką przyszło mi obcować. Dzisiaj będzie skremowana i pochowana w grobie na gdańskim cmentarzu dla zwierząt.
Od samego początku, gdy Hercia z nami zamieszkała, miałam poczucie, że coś ją podgryza, że coś jej dokucza. Z moich obserwacji wynikało, że Sunia ma problemy gastryczne. W marcu miała zrobioną gastroskopię, która nie wykazała większych nieprawidłowości. Lekarz sugerował, że być może mamy do czynienia z nietolerancją pokarmową. Zmieniliśmy karmę. Niepokojące objawy nadal się utrzymywały. W lipcu zrobiliśmy tomograf komputerowy. Badanie wykazało, że Hercia ma dość poważne zmiany w kręgosłupie, które dają dolegliwości bólowe (od początku była na Synoquinie i Librelli). Tomograf wskazał też, że w nadnerczu znajduje się guz. Przeprowadziliśmy test na zespół Cushinga, wyszedł negatywny. Lekarze podejrzewali, że guz może być zmianą nowotworową. Kontrolowaliśmy temat podczas badań usg, guz rósł w bardzo wolnym tempie. W sierpniu zrezygnowałam z przetworzonej karmy i przeszłyśmy na dietę gotowaną, ułożoną przez psią dietetyczkę. Dwa tygodnie temu Hercia dostała biegunkę. Przez półtora tygodnia lekarz nie dał rady zapanować nad jej złym samopoczuciem. Po badaniu usg postawił diagnozę IBS, czyli nieswoistego zapalenia jelit. Jednocześnie usłyszałam, że tutaj kończą się kompetencje mojego lekarza. W poniedziałek zawiozłam Hercię do szpitala. Pomimo całodobowej opieki, stan Herci pogarszał się. Żaden z lekarzy, którzy pochylali się na stosem przeprowadzonych przez te miesiące badań, nie umiał postawić jednoznacznej diagnozy. W szpitalu Hercia miała przeszczep kału, przetaczane osocze, karmiona była sondą. Codziennie ją odwiedzałam. Gdy jednak zobaczyłam ją wczoraj, z bólem serca uznałam, że czas pozwolić jej przejść za Tęczowy Most.
Hercia była wyjątkową sunią. Nie miałam jeszcze tak grzecznego psa. Musiałam sobie zapracować na jej zaufanie. Z informacji, które udało mi się zebrać wynikało, że miała w przeszłości zbyt wiele stresów. Sprzedana razem z domem w którym mieszkała, oddana do schroniska, rozdzielona z córką, dwukrotnie wracała z adopcji! Gdy ze mną zamieszkała, potrzebowała czterech tygodni, by odważyć się wyjść do ogródka. Gdy znikałam jej z pola widzenia, chodziła po mieszkaniu i sprawdzała, czy jestem. Zdarzało się, że gdy syn wychodził z nią na spacer, a ja byłam w tym czasie w domu, Hercia szybko załatwiała się i robiła nawrotkę do domu Hercia była chodzącą miłością. Cudownie przyjazna do wszystkich napotkanych psiaków, nie było w niej w cienia agresji. Trzymała się mnie cały czas. A gdy znalazła chlebek na dworze, nie pożerała go, jak to Labradory mają w zwyczaju, a grzecznie oddawała. Była Ideałem. Cudownie zgrała się z Czesiem – psem rezydentem. Choć Hercia była od Czesia trzy razy większa, całkowicie się mu podporządkowała. Czesiu często wylizywał jej pyszczek, chyba średnio za tym przepadała, ale cierpliwie poddawała się tym zabiegom Hercia umiała też zadbać o swoje potrzeby – wystarczyło, że wyciągnęłam w jej kierunku rękę, a ona robiła hyc na boczek, potem plecki i czekała na drapanko po brzuchu. Uwielbiała to. My uwielbialiśmy ją. Będziemy bardzo tęsknić na naszą Hercią.
Poprzedni wpis:
HERA w nowym domku
HERA, ok. 8-letnia labradorka szuka nowego domku – nieaktualne
Smutek,💔 odchodzą, zostawiają po sobie pustkę wypełnioną tęsknotą. Do końca ambitne starają się nas nie martwić chociaż niejednokrotnie cierpią. Jesteście wspaniałymi ludzmi daliście jej szczęśliwą starość.
Moje psie niebo
Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No bo jeśli nie idą do nieba,
to przepraszam Cię, Panie Boże,
mnie tam także iść nie potrzeba.
Ja poproszę na inny przystanek
tam gdzie merda stado ogonów.
Zrezygnuję z anielskich chórów
tudzież innych nagród nieboskłonu.
W moim niebie będą miękkie sierści,
nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
moje wszystkie pożegnane psy
A kiedy się pożegnać trzeba
i psu iść do psiego nieba,
to niedaleko pies wyrusza,
przecież przy Tobie jest psie niebo,
z Tobą zostanie jego dusza.
Dokąt idą psy ,gdy odchodzą?
No bo jeśli nie idą do nieba,
to przepraszam Cię Panie Boże’
mnie tam iść nie trzeba.
Ja poproszę inny przystanek
tam gdzie merda stado ogonków,
zrezygnuję z anielskich chórów
tudzież innych nagród nieboskłonu.
W moim niebie będą miękkie sierści
nosy, łapy ,ogony i kły.
W moim niebie będę znowu głaskać,
moje wszystkie pożegnane psy.
Mam też prośbę dobry Panie,
jeśli weźmiesz mnie do siebie,
zagrzej wcześniej cichy kąt, dla mnie psiary-
-w ich psim niebie.
Barbara Borzymowska
Piękny wiersz… Dziękuję.