Od wczoraj Dżeki ma nowy, ciepły i kochający dom oraz swoich osobistych aniołów stróżów! ❤️
Cztery wrześniowe dni. Tyle wystarczyło, żeby Dżeki, który został na świecie sam po śmierci swojego pana, znalazł nowy dom i wspaniałych ludzi. Wspaniałych nie tylko dlatego, że postanowili adoptować osieroconego labka. Okazało się bowiem, że ten pogodny biszkopcik o kochającym spojrzeniu jest nieuleczalnie chory…
Pamiętacie, w ostatnim wpisie wspomnieliśmy, że Dżekiego czekają jeszcze badania krwi. Niestety, potwierdziły one wstępną diagnozę weterynarza – zespół Cushinga. W skrócie jest to choroba, w której następuje nadprodukcja kortyzolu, tj. hormonu pomagającego regulować metabolizm organizmu. Może mieć to szkodliwy wpływ na wszystkie narządy i zdolność organizmu do samodzielnej regulacji. Brak leczenia w zespole Cushinga może prowadzić do powstania szeregu kolejnych zaburzeń – m.in. cukrzycy, nadciśnienia, problemów z nerkami, zapalenia trzustki czy choroby zatorowo-zakrzepowej płuc. Na szczęście jest Vetoryl – lek, którego stosowanie pozwala kontrolować rozwój choroby i pozytywnie wpływać na jakoś życia psiaka. Kuracja Vetorylem, sprowadzanym w dodatku specjalnie z Wielkiej Brytanii, jest dość droga – trzeba liczyć się z kosztem nawet około 400 zł miesięcznie.
Jeszcze przed postawieniem i potwierdzeniem się diagnozy, adopcją Dżekiego była zainteresowana pewna para z województwa warmińsko-mazurskiego. Kilka miesięcy wcześniej stracili swojego wieloletniego przyjaciela bernardyna a teraz byli gotowi otworzyć swoje serce dla nowego psiaka. Zrobili to mimo wszystko. Bo decyzję o chęci adopcji podtrzymali niezmiennie mimo informacji o diagnozie, choć przecież nikt nie mógłby mieć do nich żalu, gdyby nie podjęli się adopcji chorego labka. Labka z wyrokiem, ponieważ wspomniana tu już wcześniej choroba jest nieuleczalna. Nie da się też określić, kiedy chory na nią psiak odejdzie na spacer za tęczowy most – może być to za rok, może za dwa, tego nie wie nikt. Dla tych wspaniałych ludzi nie miało to jednak znaczenia. Pokochali Dżekiego mimo wszystko. Od razu chcieli zostać dla niego domem na stałe, są świadomi konieczności leczenia Vetorylem i niepewności związanej z długością życia swojego nowego przyjaciela. Mało tego – jechali po niego 5 godzin w jedną stronę!
Los Dżekiego mógł być tragiczny – jeśli czujni sąsiedzi zmarłego poprzedniego opiekuna Dżekiego nie zareagowaliby w porę, to biedak najpewniej trafiłby do schroniska. A tam nikt nie miały możliwości leczenia go tak drogim lekiem – dalszy scenariusz można sobie dopowiedzieć. Na szczęście stało się inaczej i od dziś Dżeki ma nowy, ciepły i kochający dom oraz swoich osobistych aniołów stróżów!
Zapraszamy na film:
Poprzednie wpisy:
Dżeki – labrador, który został na świecie sam… już bezpieczny
Dżeki, kolejny labrador, który został na świecie sam…
Cudni cudni cudni ludzie! Kochany Dżekuś i kolega:) Cudowne pieski w cudownych rękach:) a skoro tak się stało, to i kolejny cud zdarzyć się może:) Dla Państwa i przekochanych piesków Wszystkiego Najlepsiego!!! Jak mawia Anna Dymna „WARTO…MIMO WSZYSTKO” 🙂 Zawsze warto..
Zdróweczka Dżekusiu !
Filmik wspaniały! Dżekuś na nim taki szczęśliwy 🙂 Piękne warunki dla piesków:)
Wspaniali ludzie i wspaniały Dzekuś. Byli sobie przeznaczeni?Miałam przyjemność poznac Dzekusia. Był u mnie kilka dni i sie w nim zakochałam. Napewno bedą szczesliwi i własciciele i psiak❤️
Życzę wszystkiego dobrego, wspaniałego wspólnego czasu !!!! no i przede wszystkim ukłony dla człowieków, które dały dom Dżekiemu, wiedząc, że to wyzwanie. Wielki szacunek. Wszelkiej pomyślności i zdrówka.