Wyadoptowany. Czy wiesz, jak to jest drugi raz się urodzić? Nie? Poznaj Chioma i pokochaj go.
Wiecie, że istnieje taki język jak Igbo? Ja nie wiedziałam. Wiecie, że są takie schroniska na w Polsce, w których nie ma wolontariatu? A czy wiecie, jak wiele ich jest i jak trudno jest zabrać z takiego miejsca psa? Właśnie dlatego wyrwanemu z takiego piekła psu samozwańczo dałam na imię Chioma, po polsku Szczęściarz. Ten pies urodził się na nowo. Dostał szansę, na jaką inne psy przez całe życie nie mogą liczyć. Dzięki zaangażowaniu „chcących” osób Chioma może dziś poznać zapach trawy, poczuć ją pod łapkami. Może przekonać się, jak dobry może być człowiek, jak miły jego dotyk i głos.
Historia Chioma zaczyna się w… Radysach. Tak, w tym piekle. Dlaczego tam trafił i skąd? Czy może był psem właścicielskim złapanym przez hycla i wywiezionym do schroniska dla pieniędzy? Tego nikt nie wie. Ile lat tam spędził walcząc o przetrwanie? Również na to pytanie nie ma odpowiedzi. Jednak pewnego pamiętnego dnia, ta znana na całą Polskę mordownia, została zamknięta, a psy porozwożone do różnych schronisk na terenie niemal całego kraju. Chioma trafił na wschód. Trafił z piekła do schroniska o uroczo i obiecująco brzmiącej nazwie. I tylko tyle. Wolontariuszy w nim nie ma, więc Chioma miał naprawdę ogromne szczęście, że zrobiono mu zdjęcie i że zostało ono upublicznione. Ile lat zmarnował w tym miejscu? To pytanie również pozostanie bez odpowiedzi. Jednak dziś jest już bezpieczny i czeka na adopcję. Mieszka w domu tymczasowym w okolicach Warszawy, gdzie uczy się miłości, a może raczej, uczy się ją dawkować. Przez tyle lat samotności i poniewierki w jego serduszku nagromadziła się taka ilość uczuć i emocji, że można je dosłownie dzielić na porcje.
Chioma jest zdrowym i pomimo przykrej przeszłości, radosnym około 7-letnim psem o labradorowych genach. Od wyjścia ze schroniskowego boku rozdaje uśmiechy w prawo i w lewo, chce poznawać otaczający go świat, jest wszystkiego ciekaw i na nic nie ma czasu. Kto wie, może w jego psim łebku jest obawa, że znów mógłby to stracić. Nie ma więc chwili do stracenia.
Chioma jest uroczy, zabawny, łagodny i bardzo proludzki. Wymaga kilku lekcji ogłady i savoir vivre, ale przecież kawał życia spędził za kratami schronisk. Wreszcie nadszedł czas, by przeprowadzić się do domu. Obecnie mieszka w domu tymczasowym, gdzie dowiaduje się, jak to jest być kochanym i szanowanym. Mamy nadzieję, że już wkrótce nasz podopieczny znajdzie stały dom, swoją rodzinę i swoje miejsce na ziemi.
Oprac. R. Kamińska
Poprzedni wpis:
Gdy imię jest numerem, a boks domem, traci się chęć do życia
Nie wydajemy psów do budy lub do kojca.