Anioła i Borysa rozmowy o ‘pieskim życiu’
Borys, Borys… Biszkoptowy labrador, 11 lat…Nie mogę znaleźć, a Szef kazał szukać i sporządzić raport. Może to nie ta księga – pomyślał Anioł i z hukiem zamknął opasłe tomiszcze Psy za Tęczowym Mostem.
No jasne, miałem rację. Nie pierwszy raz zresztą. No, ale Szefunio ma już swoje lata, ma w sumie prawo się pomylić. Na szczęście Borys bryka jeszcze po świecie – odetchnął z ulgą Anioł i sięgnął po pióro. Co my tu mamy? Borys – biszkoptowy labrador, 11 lat, wyrzucony z domu, niechciany, chory. No jasne, standard. Cechy szczególne: serce na łapie, wywinięte ucho. Taaa, pamiętam go. Już raz do nas pukał, ale go nie wpuściliśmy. Pognaliśmy go z powrotem, bo jego czas jeszcze nie nadszedł. Taki był wtedy chudy, że nie miał siły wstać. A serce waliło tak szybko! Nie wiedzieliśmy, czy z podniecenia, bo idzie na spotkanie z naszym Szefem czy z powodu choroby.
Anioł Stróż odłożył pióro i podszedł na skraj chmury. No dobra, kolego, czas sprawdzić, co tam u ciebie. Muszę napisać raport. Inaczej Szef mi nie daruje. Anioł rozwinął skrzydła i …
– Borys, Borys, ile można spać. To, że jesteś na wakacjach nie oznacza, że masz je przespać.
– Anioł? To ty? – Borys otworzył swoje piękne oczka. – Jak mnie tu znalazłeś?
– W końcu Aniołem jestem, a poza tym nie pamiętasz, że zaczipowany jesteś? No, opowiadaj, jak ci tu leci! Jak zdrówko, jak dziewczyny? Bo widziałem, że kręci się tu jedna biszkoptowa po ogródku. Na nieletnią wygląda, ale kto wie… w XXI wieku one wszystkie takie jakieś… No nic to, opowiadaj!!
– Generalnie jakoś leci. Moi tymczasowi Państwo na wakacje chcieli wyjechać, no i problem się zrobił. Bo nas tam piątka jest u nich, a ja najbardziej wymagający. No i zaczęli szukać dla mnie locum na te dwa tygodnie. I tak oto pod Warszawą się znalazłem. Źle mi tu nie jest, nie powiem, ale wiesz, jak to jest. Jak się pies zadomowi, to nigdzie się już dobrze nie czuje, jak tylko w domu. Nawet tymczasowym. Bo na stały to ja już szans nie mam…
– Weź się stary nie rozczulaj nad sobą i głupot nie gadaj – zdenerwował się Anioł.
– Aniołku kochany, ja po prostu realnie oceniam swoje możliwości. Mam 11 lat, chore serce. Przyjmuję leki, a one kosztują, a poza tym pamiętać trzeba, żeby mi je podać. Do tego łapy. Spójrz ma nie. Na śliskiej podłodze się rozjeżdżają, nie mają siły mnie nieść. Tylne też słabe. Nawet sikam jak … baba. W dodatku częściej niż przeciętny pies. Oczy mam jakieś takie lekko wyblakłe. Na uszy czasem nie dosłyszę. Dni przesypiam. Po co komu do szczęścia taki pies? Kasia i teraz Renata mówią do mnie, że śliczny jestem, ale może to tylko tak dla picu… Gdyby tak było, to przecież nikt by mnie nie wyrzucił, zwłaszcza wtedy, gdy byłem ciut młodszy.
– Chłopie, kto zrozumie ludzi – zasępił się Anioł – Mój Szef ma z tym problem, a ty pies byś chciał?!
– No tak, może masz rację. Ale wiesz, mnie jest przykro. Ja się cieszę, merdam ogonem, bo ci ludzie są dla mnie dobrzy, dbają o mnie, ale mnie się marzy dom. Ten jedyny, do końca. A ty przecież najlepiej wiesz, kiedy ten koniec nadejdzie. No, kiedy?
– Wieź się nie wygłupiaj, przecież wiesz, że i tak ci nie powiem” – obruszył się Anioł.
– Szef zabronił, kapuję. Ale nie zaprzeczysz, gdy powiem, że przyszłe wakacje spędzę już po tamtej stronie tęczy. Nie zaprzeczasz …
– Dzieciaku, tego nikt nie wie. Dzisiejsza medycyna tak poszła naprzód, że nawet Szef się dziwi. Wyobraź sobie, wysyła jednego z naszych, żeby gościowi klucze do M wręczył, a gość nie przybywa. Bo mu na przykład taką strzykawę podali, że mu sił witalnych na kolejnych pięć lat przybyło.
– Ja też się nie poddaję. Ta nowa ciotka mówi, że mam chęć życia w sobie, ale że mimo wszystko przygaszony jestem. No jestem. Wiesz, Anioł, dom mi się marzy.
– Powtarzasz się Borys – zrugał Borysa Anioł.
– Dom mi się marzy i ludzie. Tacy, na których się już nie zawiodę. Którym będzie na mnie zależało. Którzy pokochają mnie takiego, jaki jestem. I których nie przerazi koszt leków, ani to, że trzeba pamiętać, by mi je podać.
– Aleś się kolego rozmarzył – zaśmiał się Anioł. Ale przecież ci, u których jesteś jakoś cię jeszcze nie pogonili. A z naszego tęczowego monitoringu wynika, że i kasa się znajduje, bo Orgi pomagają.
– Tak, to prawda, ale zastanów się Aniołku. Czy ci ludzie będą chcieli mnie zatrzymać? Przecież na tymczas mnie wzięli. A kasa? Czy Orgi będą mnie tak dośmiertnie sponsorować?
– A widzisz, sponsor ci potrzebny! Trzeba akcję zrobić, sprawę nagłośnić, ludzi prosić. Nie wszystkie dwunożne istoty są złe. Wielu z naszych dobrze trafiło i żyło w jednym domu do śmierci.
– Zazdroszczę! – rozmarzył się Borys
– Nie ty jeden. Mnie też życie nie rozpieszczało. Za to teraz! – roześmiał się Anioł.
– Ale ja jeszcze nie chcę tam do was iść. Raz chciałem, to mnie pognaliście. Teraz żyję i domu chcę. Ludzi chcę, bo ich kocham.
– Boś głupi. Skrzywdzili cię, a ty nadal się do nich cieszysz. Nieraz cię z nieba obserwuję i widzę, jak się do nich wdzięczysz.
– Tak, kocham ludzi i ufam im. Mimo wszystko. Cieszę się na ich widok, lubię ich bliskość. Pragnę z ich strony odrobiny uwagi i czułości. Jak przeciętny pies, jak labrador. A ja kochać potrafię i chcę kochać. Moje serce jest chore, ale kochać umie.
– Dobra, kolego. Na mnie czas. Sprawdziłem, co u ciebie. Wszystko zanotowałem. Wracam do siebie raport pisać. Wkręcę się do Szefa i szepnę mu o tobie i twoich pragnieniach. Może on znajdzie kandydata na twojego opiekuna. A jak on szepnie człowiekowi do ucha, to już nie ma mocnych.
– Jeśli ci się uda, to wstaw się za mną, proszę. Takich jak ja są tysiące, ale może tym razem to do mnie szczęście się uśmiechnie – rozmarzył się Borys.
– No to do zobaczenia – pożegnał się Anioł.
– Do zobaczenia. Byle nie za szybko – uśmiechnął się smutno Borys – Najpierw muszę zaznać szczęścia tu, dopiero później poszukam go po drugiej stronie tęczy.
Autor. R. Kamińska
W dalszym ciągu szukamy dla Boryska domu stałego oraz dobrej duszyczki, która zasponsorowałaby dla niego lekarstwa.
Poprzednie wpisy:
Chore serce labradora Borysa? To już przeszłość! Teraz Borys pilnie szuka domu
Labrador Borys – lata zaniedbań zaczynają zbierać żniwo ❤
BORYS – wieści z DT – przemiana z brzydkiego kaczątka na dostojnego, cudnego labradora
BORYS – z prawdziwa radością odkrywa nowe życie
BORYS – senior z sercem w rozsypce…
Nie wydajemy psów do budy lub do kojca.